Indonezja 2017 # 8 Wyspy Banda , czyli wszystkie rybki duże i małe

DSC09329bChłopaki śpią głośno , ale na szczęście spokojnie. Na domiar złego klimatyzacja nie działała.
Wstaję pierwszy , jeszcze przed siódmą , pierwszy papieros w porannym słoneczku smakuje wyśmienicie.
Po kolei wszyscy meldują na śniadaniu ,jedni wyspani mniej , inni bardziej, wymieniamy doświadczenia. Na śniadanie nie ma wielkiego wyboru – jajka w różnych konfiguracjach lub pankejki z owocami, ale nie spodziewaliśmy się niczego innego.Obfita,zróżnicowana kolacja zaspokoiła nasze potrzeby. Ale w czasie posiłku poznajemy parkę młodych ludzi , są z Dżakarty.20171115_081321bRozmawiamy o pierdołach , zeszło na muzykę. Ich czołowi piosenkarze mieszkają za granicą , podobnie jak u nas chyba łatwiej zrobić karierę na Zachodzie. Chyba , że przypadkiem , jak Urszula Dudziak ( obejrzyjcie teledysk z Filipin , warto!) . Pytamy, czy Polska to dla nich egzotyka , ale nie , wymieniają Warszawę , Kraków.A piosenkarze? Szczęka mi opada na podłogę , kiedy mówią , że znają … Basię Trzetrzelewską . I to wymówioną całkiem poprawnie! Globalizacja niejedno ma oblicze.
Po śniadaniu czas na przeprowadzki .Nie zajmują wiele czasu , tym bardziej ,że czeka nas dziś wyprawa łódką na sąsiednią wyspę.
DSC09320bNa naszej wyspie nie ma plaż , codziennie wyruszamy więc na sąsiednie. Wyspa Ay jest od nas najbardziej oddalona , to nasz dzisiejszy cel.
DSC09572bMałą , starą łódką płyniemy na nią prawie godzinę. Wysepka jest bezludna , tylko plaża i tropikalny las. No i rafa. Z przyjemnością zanurzamy się cieplutkiej wodzie, wokół pływają rybki , do rafy z plaży jest tylko kilka kroków.Przed wypłynięciem Abba zorganizował sprzęt  – maski i płetwy – i teraz wszyscy ruszają pod wodę. PB170093bA jest co oglądać. Rafa jest nienaruszona, woda krystalicznie przejrzysta i pełna  kolorowych , mniejszych i większych rybek miliony. Mnie obserwacja życia podwodnego niespecjalnie podnieca, pod wodą raczej walczę o życie i nie mam głowy do zachwytów nad pięknem przyrody, ale inni nie ustawali w obserwacjach.
PB150061bOkoło pierwszej Agil , nasz dzisiejszy opiekun rozdaje pudełka z lunchem , trochę jeszcze się byczymy i o czwartej meldujemy się w hotelu. Podpytuję Abbę , czy przypadkiem nie zna jakiegoś dobrego źródła araku , lokalnego bimbru produkowanego na bazie mleczka palmowego , który znamy z poprzednich indonezyjskich peregrynacji.Owszem , na wieczór może nam dostarczyć flaszkę.
Przed kolacją dopadam go i przypominam, wysyła skuterem kolesia z załogi , za chwilę przywozi 1,5 l butelkę po wodzie , pełną mętnej , lekko mlecznej cieczy.
Moja ekipa patrzy z niedowierzaniem , jak testujemy napój, niektórzy dają się przekonać do spróbowania. Jest to napój dość lekki, nie ma więcej % niż mocne wino , ale dość tani (150 000 IDR) za flaszkę i co najważniejsze – nie powodujący dolegliwości dnia następnego.
Nasze panie na razie mocno nie oponują, choć kilka kąśliwych uwag im się wymsknęło.
20171117_065707bPoranek rzeczywiście okazuje się radosny .Po ulewie , która regularnie pojawia się o 6 rano a kończy o 8 nie ma już śladu. Nikt jeszcze nie wstał , więc idąc po papierosy zahaczam o górujący nad miastem fort,nazywa się Belgica. Niestety , wejście jest zamknięte na kłódkę. Mimo to robię kilka fotek z widokiem na przesmyk i wulkan Api. 20171114_075429bWejście na ten wulkan rozważałem , planując wyprawę , ale  co innego błądzić palcem po mapie i snuć marzenia , a co innego stanąć u podnóża prawie 1700 metrowej góry w czterdziestostopniowym  upale i mieć przed sobą kilkugodzinną wspinaczkę i takież zejście.Zresztą nawet Abba krytycznie odniósł się do tego pomysłu , patrząc na nasze warunki fizyczne.
DSC09465bŚniadanie zjedzone, czas ruszać w drogę.Dziś kierunek na wyspę Hatta.Nie jedziemy w komplecie, część woli zostać i poczytać książkę, inni zamykają się romantycznie w pokoju. Każdy ma prawo do odrobiny intymności , choć akurat na temat czytania powieści w czasie podróży mam swoje , bardzo krytyczne zdanie. Ale widocznie okoliczności przyrody przegrały z wartką akcją romansu z wyższych sfer ” Zwrócił ku niej czerwoną , mokrą od łez twarz…” No tak.
DSC09434bMamy szczęście , u krańca naszej wyspy spotykamy dużą grupę delfinów , jest ich pewnie z setka , stare i bardzo małe harcują dookoła naszej łodzi. Krążymy łódką wokół nich , nie mogąc się napatrzeć. Ale to nie koniec niespodzianek.
DSC09424bWypływając na morze w oddali widzimy fontannę wody. Tak , to wieloryb, od czasu do czasu wypływa majestatycznie , na pożegnanie macha gigantyczną płetwą i ginie nam z oczu.
DSC_1150bNa wyspie stoi kilka bungalowów , jest tez mały sklepik z napojami. Bardziej zaradni zajęli tez leżaki należące teoretycznie do mieszkańców domków. Rafa jest nawet lepsza niż ta wczorajsza. Ania godzinami krąży pod wodą , robiąc setki zdjęć . W drodze powrotnej wypatrujemy , czy delfiny nas odprowadzą do portu , ale nic z tego , woda ani drgnie.
Nowy-3bKolacja jak zwykle wspaniała , kończy się jak zwykle arakowaniem, co wywołuje coraz głośniejsze i dosadne protesty.
Po naradzie w wąskim gronie zainteresowanych postanawiamy wykorzystywać dary natury w sposób nieco bardziej dyskretny i mniej prowokacyjny. Ale dopiero od jutra.
Tak sobie czytam , to co piszę i wychodzi na to ,że od dwóch tygodni prowadzimy tylko walkę o zdobycie używek. Rzeczywiście,  w Indonezji papierosy to nie problem , można palić wszędzie i tanio, najtańsze marlborasy kupowałem w Rantepao już za 2,5 zł.
Ale mocniejszy alkohol jest trudno dostępny.Bardzo trudno.A przecież prawdziwy Polak musi mieć pod ręką alkohol na wczasach , taka tradycja.
20171114_075237bCo najlepsze , udaje nam się go znaleźć w miejscach , gdzie teoretycznie nie powinien być. Ale jest drogi : za flaszkę Smirnoffa, wyniesioną z zaplecza drogerii , pan w Neira żądał 600 000 IDR , czyli coś koło 200 pln, za Jasia Wędrowniczka – 800 000 IDR.W tych poszukiwaniach procentów tyle samo frajdy dawało nam samo polowanie jak i moment konsumpcji.
Ale czy kobiety zrozumieją tą atawistyczną potrzebę pościgu za wygraną ? Niektórzy biegają w triatlonach , inni poszukują ukrytych flaszek , nie przesadzę , jeśli powiem , że satysfakcja z osiągnięcia celu jest podobna.DSC_1179b

 

 

Akwarium Ani # 1 ( foto)

Na dworze smog pobija kolejne rekordy ( aktualnie 548% , kto da więcej ? ) więc dla poprawy samopoczucia zapraszam do krótkiej kąpieli w cieplutkich wodach Morza Banda , na indonezyjskich Molukach. Dziewicza rafa dwa metry od plaży , krystaliczna woda, doskonała widoczność , miliony kolorowych rybek oraz mistrzostwo Ani spowodowały , że zdjęcia ogląda się z wielką przyjemnością . I z równie wielką przyjemnością je udostępniam  nieco uprzedzając sobotni wpis.

PB120094bPB170021bPB170095bPB170028bPB150124bPB130075bPB130071bPB130067bPB130064bPB130062bPB130061bPB130058bPB130051bPB130047bPB130046b

Indonezja 2017 # 7 Wyspy Banda , czyli w kurtkach do raju

20171111_153250bŚniadanie nie porywa, na 5 rano ktoś przygotował tylko kawę i herbatę, podgrzewamy tosty , smarujemy dżemem. Musi wystarczyć na kilka godzin. Zamówione taksówki już czekają , do portu w Tulehu jedziemy prawie godzinę. Na przystani spory ruch, w kasie dla białych kupujemy miejsca VIP , znaczy klimatyzowane.
Wydaje się to dobrą opcją , słońce wali już niemiłosiernie, na pokładzie może być po prostu niebezpiecznie. Wypływamy z opóźnieniem ,w vipowskiej kabinie jest chłodno , zanim wypłyniemy zdążymy już zmarznąć. 20171111_092259bŁódź daje z siebie wszystko , silniki wzbijają fale za rufą , w kabinie jest miło , ale coraz zimniej.Nie przewidywaliśmy tego , większość ma tylko cienkie ciuchy, więc szperamy po torbach szukając okrycia.Najgorzej mają jakieś chłopaki, siedzą pod klimatyzatorem , są ubrani jak polarnicy , ale i tak nie wyglądają na rozgrzanych. Może to odpowiednia wysokowitaminowa dieta a może wewnętrzne ciepło sprawia , że tylko Kaluś i ja siedzimy w t-shirtach.Sześć godzin podróży jakoś minęło, tym łatwiej , że mniej więcej w połowie drogi załoga zaoferowała kawę. Szkoda , że tyle inwencji nie włożyli w przymknięcie klimatyzacji , ile w kasowanie paru złotych na napitkach.
Jakaś grupa starszych Francuzów rozkłada się na wolnych miejscach w naszej kabinie, zachowuję się swobodnie, z kartonu po bananach wyciągają chleb tostowy, dżemy , jajka na twardo, jakieś owoce , goszczą się w najlepsze, widać ,że podróże w tych warunkach nie są im obce.Po szesnastej dopływamy do Banda Neira, największego miasteczka na Wyspach Banda, położonych , a jakże, na Morzu Banda.
20171111_154234bNa nadbrzeżu jakiś chłopak , trzymając tabliczkę z napisem „Cilu Bintang” wskazuje nam miejsce na bagaże na platformie małego pikapa marki Tesso.Bagaży jest sporo , bo okazuje się ,że również Francuzi zmierzają do naszego hotelu. Tesso odjeżdża z bagażami a my , w ślad za Francuzami,ruszamy na piechotę przez miasteczko. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Nasz hotel to spory budynek w stylu kolonialnym. Abba, menadżer zaprasza nas do spróbowania herbatki cynamonowej.
20171112_121614bOswajamy się powoli , witając nas Abba wspomina ,że ma dziś urodziny , usiłujemy śpiewać „Happy Birthay” , ale okazuje się , że mamy  kłopoty w ustaleniu wspólnej wersji piosenki i kończymy każdy na swoją nutę. Francuzi przyglądają nam się z niesmakiem.
Rozluźniamy się jednak , siadając przy stole i nie przewidując kłopotów. Te jednak przypomniały o sobie – Abba ze smutkiem stwierdza, że nie ma dla nas miejsca. Właśnie kończy się wielka, dwutygodniowa fiesta , wszystkie pokoje były zajęte przez oficjeli, którzy wyjadą dopiero nazajutrz. On znalazł dla naszej dziesiątki tylko trzy pokoje, więc musimy się jakoś podzielić.Mimo, że nie bardzo  nam w smak musimy się  z tym pogodzić. DSC09317bW czterech obejmujemy jeden z nich, pozostałe dwa dziewczyny dzielą między siebie.Wygląda na to ,że jeszcze jeden dzień nie będziemy rozpakowywać walizek. Ale to pikuś, jakoś przeżyjemy , jesteśmy w końcu na wakacjach.Pijemy zimne piwo i czekamy na kolację. I warto było czekać. Posiłki, w szwedzkim bufecie,wyglądają i smakują wyśmienicie. Kolacja się przeciąga, nie chce nam się wracać do pokojów. Patrzymy z Maciejem na siebie trochę podejrzliwie , nie znamy się przecież za dobrze  a przychodzi nam spać w jednym łóżku.Z baldachimem.20171111_170047bJustynka też niejednokrotnie wygłaszała opinie o nocach z chrapiącym wniebogłosy Kalusiem, co kiedyś wydawało się zabawne , ale teraz trochę jakby przestało. Popijamy więc trochę Bintanga, ale w końcu trzeba iść spać.
Jutro będzie lepiej .O ile przeżyjemy tę noc.