Sri Lanka 2022 #15 Nuwara Eliya

Rano na śniadaniu nie ma po nich śladu.Trzeba jednak przyznać , że śpimy nieco dłużej , dzisiejszy program nie jest bardzo rozbudowany. Do zbiórki mamy 2 godziny , można się trochę rozejrzeć po okolicy.
Teraz już wiadomo , co oznacza nazwa hotelu – Ramboda Falls Hotel- z okna mamy widok na dwa piękne wodospady. Można podejść bliżej i nawet zejść do podstawy jednego z nich ,ale potem trzeba by się wdrapać na górę , co nie jest atrakcyjną perspektywą. Zresztą powszechnie wiadomo , że wodospad najładniej wychodzi na zdjęciach z oddali. Niebo jest pochmurne , fotki nie wychodzą zbyt atrakcyjnie. Kiedy wracam do pokoju wychodzi słońce, okolica nabiera barw, nie mogę stracić tej chwili. Biegnę z powrotem na taras i klikam zdjęcia raz za razem. Chmury i deszcz już nas męczą. Może nad morzem będzie można złapać trochę promieni.

W drodze do producenta herbaty słońce nas nie opuszcza. Damro Tea jest największym producentem herbaty na wyspie.

Ma swoje plantacje i zakłady produkcyjne.Nie sprzedaje produktu pod swoją marką tylko hurtowo, na giełdzie spożywczej. Kupują Lipton, Tetley i inni znani z półek sklepowych na całym świecie. Przechodzimy do fabryczki, miła przewodniczka objaśnia proces produkcyjny – czyszczenie , suszenie , fermentacja.

Najłagodniejsza to Orange Pekoe, najlepsze jakościowo mają oznaczenia BOP i BOPF, herbata zielona jest to taka sama herbata , ale niefermentowana.

Na każdym etapie produkcji następuje selekcja i oczyszczanie surowca. Drobne pyły czy grubsze gałązki są odsortowywane i sprzedawane jako dodatki do ziemi ogrodniczej. Kończymy ciekawą wycieczkę testowaniem herbat i zakupami w przyzakładowym salonie. Powodzenie cieszą się zwłaszcza herbatki smakowe np. mango . Miło też widzieć , że firma szczyci się złotym medalem na Targach WorldFood w Warszawie w 2019 roku.

Mieliśmy w planach spacer po plantacji , ale kapitulujemy przed ulewą. Wsiadamy do busa i za godzinę jesteśmy w hotelu w Nuwara Eliya.

Szybko się rozpakowujemy i jedziemy do miasteczka.
Parkujemy w centrum , w posiadłości gubernatora. Oczywiście , brytyjski gubernator już tu nie urzęduje,teraz jest tu Grand Hotel i restauracja. Darshan wprowadza nas do środka, dystyngowany , starszy pan w liberii oprowadza nas po pomieszczeniach.

Czuję się jak żywcem przeniesiony do epoki wiktoriańskiej , a za chwilę z pokoju do gry w bilard wyłoni się pan Fileas Fogg i ruszy w 80 dni dookoła świata.

Wiszą portrety znamienitych gości – milionerów, władców, ludzi sztuki. Jeśli masz 1000 zł. to i ty możesz tu zamieszkać i – kto wie – może i Twój portret zawiśnie wśród innych ważnych ludzi.

Jeszcze rzut oka na pięknie utrzymany park i ruszamy na spacer po miasteczku. Jest niewielkie, ale prawdę mówiąc nie mieliśmy dotąd bliższego kontaktu z życiem na Sri Lance i cieszymy się z tej okazji.
Jest jeszcze wcześnie , gdy wracamy do hotelu. Po drodze i Dorota i Darshan kichają , załatwili się w tej rzece.Dorota kładzie się do łóżka, na szczęście pokoje są bardzo przyzwoite, można zrobić herbatę czy włączyć ogrzewanie. Na dworze nie jest zbyt przyjemnie – ciemno, chłodno i wilgotno. A jutro mamy pobudkę o 5 rano. Chorzy szybko zjedli kolacje i poszli zdrowieć do pokojów, my siedzimy jeszcze i przyśpieszamy trawienie arakiem. W trakcie dyskusji ustalamy , że rezygnujemy z jutrzejszej, porannej eskapady. Jesteśmy zmęczeni i niewyspani a to przecież miały być wakacje. Do tego perspektywa
podróżowania po rezerwacie w strugach ulewnego deszczu… Do Darshana nie możemy się dodzwonić, pewnie śpi, piszemy sms, że o wstawaniu wcześnie rano niech zapomni. Cieszę się , że mówimy jednym głosem, jeden za wszystkich i tak dalej.
Dorota oczywiście już śpi , kiedy wracam do pokoju.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.