Kambodża 2018 # 3 Homary i inne zwierzęta, martwe i żywe

DSC00413bJest już jasno , kiedy zbliżamy się do Sihanoukville. Nie wierzę własnym oczom. Już kilka kilometrów przed miasteczkiem widać , że to wielki plac budowy. Jednocześnie powstaje setki budynków. Są opisane po chińsku , bannery przedstawiają wizję kolosalnych kasyn i gigantycznych hoteli. Wszędzie , mimo wczesnej pory , kręcą się chińscy budowlańcy. Jak okiem sięgnąć wszędzie dźwigi. Ostatni przystanek jest zlokalizowany w pobliżu Ronda Złotych Lwów. Lwy pozostały , ale okolica wokół nich to plac budowy połączony ze śmietniskiem. Szczęka mi opadła, w ogóle się tego nie spodziewałem. Kaluś , pomysłodawca powrotu do tego miejsca też ma nietęgą minę .

Po krótkich targach wbijamy do tuk-tuków. Przewidując zmiany ( choć nie w takim stopniu) wybrałem hotel daleko za miastem.

20181119_130020bJedziemy kilkanaście minut z niedowierzaniem wpatrując się w las rosnących w oczach budynków.

Szczęka opada mi jeszcze niżej , kiedy dojeżdżamy na miejsce. Hotelik jest skromny , ale mniejsza o to. Gorzej , że okolica dosłownie tonie w śmieciach a po przeciwnej stronie ulicy z budowy wielkiego gmaszyska słychać pracujące maszyny , młoty czy piły.

DSC00394bNa tą budowę wychodzą okna hotelu. Oczywiście , nie będziemy w nim dużo przebywać , ale niewykluczone , że prace na budowie trwają do późna w nocy.

Menadżer hotelu z lekkim uśmieszkiem niedowierzania chce potwierdzenia , czy aby na pewno chcemy tu zostać 6 nocy. Potwierdzam niezbyt pewnie.Pokoje jeszcze nie są gotowe, mamy kilka godzin, idziemy na śniadanie. Do morza jest kilkaset metrów błotnistą , zasyfioną uliczką. Na szczęście bary , takie jakie pamiętam, stoją w pierwszej linii brzegowej. Także morze nie zawodzi,jest niebiesko – zielone i spokojne – tak jak miało być. Dochodzimy do końca plaży, dostrzegając krzątającego się właściciela knajpki decydujemy się u niego złożyć zamówienie. Oczywiście nie jest przygotowany na najście dziesięciu głodnych , dobrą chwilę trwa zanim uzupełni zapasy. Na szczęście piwo znalazło się od razu , no i humory też się poprawiają. Rozglądamy się wokół, nie będzie źle. Na plaży leżaki, piasek wygrabiony, w kolejnych barach pojawia się obsługa. Słońce coraz mocniej przygrzewa i robi się naprawdę wakacyjnie.IMG_3763bNie śpieszymy się ze śniadaniem , wyciągamy się na łóżkach plażowych i gapimy przed siebie.

Wreszcie zbieramy się i wracamy do hotelu, tym razem uliczką przy plaży. Brud jest przerażający , wszędzie walają się plastikowe worki , kubki czy rurki. Kilka hoteli jest już gotowych , wyglądają bardzo ładnie i jeśli takie mają tu powstawać to potrzeba tylko cierpliwości , aby za kilka lat wioska przeobraziła się w kurort.Na razie jest słabo.

IMG_3777bObsługa prowadzi nas do pokoi, a właściwie bungalowów. Na szczęście nie mieszkamy w pokojach z widokiem na budowę.W domkach nie słychać budowlanych hałasów, nie są duże i wyposażone raczej podstawowo, ale kamień mi trochę spadł z serca. Na końcu alejki między domkami są tarasy, można będzie wieczorem usiąść przy dobrym napoju i pogapić się na rzekę.IMG_3779bJest też mikry basenik , da się żyć.

Ale nie ma co siedzieć w domku , wracamy na plażę.

Luzik na plaży ma swoją cenę , za miejsca na leżaku należy zakupić choćby piwo , ale przeważnie kończy się to na kolejnych czy jakimś lunchem. Piwo zimne, zupki gorące , nie narzekamy.20181121_123546bKręcą się sprzedawcy okularów, ciuchów czy szali, kosmetyczki i masażystki uzbrojone w koszyczki z akcesoriami oferują depilację czy manicure, dziewczyny z tacami homarów na głowach przechadzają się wśród głodnych.image00839bRobi się bardzo gorąco , mimo leżaków czy koszykowych foteli w cieniu od czasu do czasu zanurzamy się w morzu. Nie przynosi to ulgi, w domu do wanny lejemy chłodniejszą.image00408bPo południu zbieramy się do powrotu do domków. Ulgę przynosi kąpiel w naszym baseniku, woda jest wreszcie orzeźwiająca.

Kolację jemy na plaży, barów jest kilkanaście , wszystkie mają podobne ceny i podobny asortyment , ale oczywiście szukamy szczęścia aż na końcu plaży.

W pierwszej części naszej podróży jedliśmy na kolacje podobne dania , niewiele różniące się cenowo więc założyliśmy wspólną kasę i płaciliśmy wspólnie. Teraz jest już trudniej , dania są bardziej zróżnicowane cenowo więc rachunek jest sprawiedliwie dzielony na członków grupy.

image00473bPo kolacji siadamy jeszcze na naszym tarasie nad rzeką przy szklaneczce przeboju – Mekong whisky. To nasze odkrycie , napój ma tylko 31% , wchodzi dobrze i dziewczynom i chłopakom , ma lekko egzotyczną nutę i nie powoduje kaca.

image00623bProblem jest tylko jeden – szczury. Co chwila ktoś scenicznym szeptem oznajmia, że właśnie przebiegł koło nas, o , taki duży. Jego wielkość zależna była od długości ramion, z upływem czasu i odstawianych pod stół flaszek paniom nie starczało rąk , a panowie mieli już pompie szczury czy inne lokalne stworzenia.

Nawet moja Żona , która nienawidzi tych gryzoni ogranicza się do podniesienia nóg a potem już zapomina i o tym.

Jutro mamy w planie rejs łódką na trzy wyspy , wyruszamy zaraz po śniadaniu.20181121_094800b

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.