Wietnam 2012 #1 – Czary-mary i lalki w wodzie

Wietnam trasa

“Dość ciekawy kraj , ale raczej tu nie wrócę” powiedziałem sobie po samotnym tripie po Wietnamie w 2008 r. Jednak kiedy rozważałem różne opcje podróży po Azji w grupie to wybór Wietnamu był właściwy.

Kraj dość tani , łatwy dojazd, niezła infrastruktura z gęstą siatką różnych połączeń, przyzwoity standard hoteli, zróżnicowane krajobrazy,świetne jedzenie – to plusy. Minusem właściwie było tylko położenie geograficzne – rozciąga się on na długości ponad 2000 km z północy na południe, co wymusza dokonywanie sporych operacji logistycznych.

 Ale niech nam jeden minus nie przesłania plusów – jedziemy !

 Jest nas dwanaścioro , do stałej ekipy dołączyła para, która na co dzień mieszka w Paryżu (F) , choć są z pochodzenia Polakami, A. , która pierwszy raz wypuściła się w dzikie kraje , zostawiając w domu męża i dzieci oraz A i M,którzy trochę już posmakowali Azję.

Lecimy z Pragi Korean Air , z przesiadką w Seulu. Wybrałem ten lot bo po pierwsze cena była dość atrakcyjna a po drugie liczyłem ,że mając trochę czasu rzucimy okiem na Koreę choćby zza szyby szybkiego pociągu i wypijemy kawę w stolicy.

 Wylatujemy wieczorem, już po 10 godzinach jesteśmy na pięknym lotnisku Seulu-Incheon. Koreańskie linie bardzo spoko, dużo miejsca, ładne stewardessy , dobre jedzenie a i ich lotnisko to pierwsza liga światowa. Olbrzymie, przestronne , czyste. Aby pasażerom się nudziło to na środku, na specjalnie przygotowanej scenie, gra zespół symfoniczny , obok na lodowisku ( nadal to lotnisko !) śmigają dzieciaki na łyżwach , od czasu do czasu na lotnisko wkracza Królewska Rodzina wraz z orszakiem w strojach z epoki Dynastii Joseon, na Koreańskiej Kulturalnej Uliczce można zapoznać się z tradycjami a przy Drzewie Życzeń wypowiedzieć swoje, pokręcić się w sekcjach Tradycyjnej lub Współczesnej Kultury czy Rękodzieła. W różnych miejscach lotniska znajdują się całkiem duże ogrody czy też małe parki – sosnowe, piniowe, kaktusowe , kwiatowe.

IMG_0662

Zmęczeni mogą znaleźć odprężenie w prawdziwym SPA ( wstęp ok.60 zł) , gdzie w tej cenie można skorzystać z łaźni, prysznica, sauny czy pokoju relaksacyjnego. Za dodatkową opłatą ok.30 zł. mamy możliwość skorzystania z prywatnej sypialni i zdrzemnąć się przed dalszą podróżą.

Niestety , z planów udania się do miasta musimy zrezygnować – na zewnątrz pogoda jest koszmarna, leje deszcz , wieje wiatr.

Po kilku godzinach na lotnisku startujemy do naszego punktu docelowego . W Hanoi jesteśmy przed 23.Mamy promesy wizowe ale i tak procedury trwają dość długo, więc w hotelu (Hanoi Asia Hotel) jesteśmy po północy, przywiezieni przez hotelową taksówkę.Prosiłem o auto z hotelu, bo lotniskowa mafia taksówkowa poprzednio mnie wycięła bez litości a człowiek powinien uczyć się na błędach . Francuzi już na nas czekają, przylecieli wcześniej z Paryża. Jeszcze przez godzinkę – dwie wymieniamy uprzejmości i trzeba spać.

Rano zbieramy się niemrawo ,śniadanie i ruszamy w miasto. O północy okolica naszego hotelu wyglądała na wymarłą, teraz jest gwarna, pełna ludzi i pojazdów. Taksówkami jedziemy do Świątyni Literatury , mijając po drodze Mauzoleum Ho-Chi-Minha .

Świątynia Literatury to właściwie mały park z zespołem świątyń , enklawa zieleni w nieciekawej raczej okolicy. Dla mieszkańców stanowi atrakcyjne miejsce krótkiego wypoczynku a częściej – jako tło sesji fotograficzne nowo poślubionych par.Jest to jeden z nielicznych zabytków w Hanoi , więc także turyści odwiedzają chętnie to miejsce.

DSC04561

Zrelaksowani ruszamy w kierunku jeziora Hoan Kiem, leżącego w sercu Starego Miasta. Błądzimy w wąskich uliczkach i zaułkach, oczy A. robią się coraz większe.Uliczny zgiełk wysoka temperatura, mieszanka różnych zapachów, dymy wydobywające się grilli ustawionych na chodnikach…to wszystko powoduje ,że człowiek pierwszy raz przeniesiony w ciągu kilkunastu godzin ze swojej cichej osady do Hanoi doznaje szoku. Pod tym względem to miasto nie ma sobie równych w Wietnamie. Wąskie uliczki o nazwach mających ponad 600 lat a wywodzących się od nazw cechów, którym były przydzielone i nadal żyjące swoim życiem, choć cechy się pomieszały : na chodnikach warsztaty naprawy skuterów i wszystkich innych bardziej i mniej skomplikowanych urządzeń sąsiadują z producentami tablic nagrobnych i wytwórcami tortów urodzinowych. Na rogu ulicy kuca gość, którego jedynym narzędziem jest pompka do roweru lub skutera. , obok pani wystawia na chodnik mikroskopijne stołeczki dla klientów jej restauracji, dalej pracuje fryzjerka, staruszek otoczony klatkami z ptakami gapi się na ludzi. Sporo jest kwiaciarni , mimo ,że mieszkańcy Hanoi nie mają za dużo miejsca, to lubią kwiaty , cięte i w doniczkach, ozdabiają nimi każdy wolny kawałek balkonu. Większość balkonów jest zresztą zakratowana, więc łatwo jest na nich te doniczki wieszać.

Dzisiaj spora część ulic musiałaby zmienić nazwę na Ulica Telefonów Komórkowych. Komórki zmieniły świat , nie tylko użytkowników ale i biznesu. Całe ciągi sklepików żyją ze sprzedaży telefonów, akcesoriów, kart, w warsztatach można telefony naprawić, zdjąć blokadę, doładować, podładować…

Na chodnikach parkują masami skutery , najpopularniejszy w tej chwili środek lokomocji . Na ulicach manewrują między pojazdami sprzedawcy owoców , niosący je na nosidłach o długich ramionach a turyści z duszą na ramieniu usiłują się przedrzeć na drugą stronę ulicy. Na ulicy panuje prawo silniejszego i pieszy jest na straconej pozycji.

Domy są wąskie , czasem nawet trzymetrowe, wpływ na to miało prawo podatkowe , podobnie jak w Holandii, ale domy w Wietnamie są dużo dłuższe, dochodzą nawet do 100 metrów. Szczególnie dziwne wrażenie robią takie domy na obrzeżach Hanoi, kiedy w szczerym polu stoi wąskie , trzypiętrowe pudełko.

Docieramy w końcu do jeziora. Jezioro Hoang Kiem (Zwróconego Miecza) jest ładnie zagospodarowane , dookoła prowadzi promenada, na wysepkę na środku jeziora prowadzi mostek , zawsze pełen ludzi.Na brzegu mieszkańcy ćwiczą tai-chi , albo rozciągają się czy truchtają. Zadziwiające , ilu starych ludzi tu dba o zdrowie w ten sposób. Jedynym minusem jest odgłos nieustannego plucia i smarkania na ziemię. Ten sposób oczyszczania organizmu jest powszechny w Azji , choć biali patrzą na to z niesmakiem. Władze o tym wiedzą , więc na przykład przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie przeprowadzono wielką akcję uświadamiającą społeczeństwo , pojawiły się także tabliczki w różnych miejscach , także w metrze. No ale w najbliższym czasie Wietnam nie planuje organizacji żadnej większej imprezy , więc trzeba się zaakceptować ich styl życia. Zresztą akcja w Chinach też nie przyniosła jakiś spektakularnych efektów….siła tradycji.

IMG_0347 Chiny – Wojtas sam się prosi o kłopoty

Szukamy miejsca , gdzie można się napić kawy i trochę odpocząć. Ponieważ przechodzimy koło Teatru Lalek przypominam F. ,że prosiłem go aby zorganizował bilety dla nas na wieczór. F. mówi ,że bardzo mu przykro ale w kasie mu powiedzieli ,że biletów już nie ma. Nalegam , aby poszedł sprawdzić jeszcze raz , może się te kilka sztuk dla nas znajdzie, ale patrzy na mnie jak na wariata. Francuzi , szczególnie ci nowi, są dumni ze swojego języka i starają się go używać wszędzie , gdzie trzeba i nie trzeba.W Wietnamie jest to język dość rozpoznawany bo w przeszłości związki Francji i Wietnamu były całkiem silne , ale w przypadku zakupu tych biletów znajomość francuskiego okazała się niewystarczająca. Tu , oprócz znajomości języków przydatna okazuje się znajomość realiów.

Dla F. zwrot ” nie ma ” jest jednoznaczne , ale dla mnie może oznaczać:

Nie ma ,ale zapytaj w sąsiednim okienku.

Nie ma, zapytaj w biurze za rogiem.

Nie ma ,ale ten facet , który stoi przy wejściu może ci pomóc.

Nie ma , ale może ktoś przed seansem jeszcze zwróci.

Nie ma za cenę oficjalną , ale jest kilka sztuk za dopłatą ” last minute”.

Nie ma teraz , ale za godzinę będą.

 Z tego co się zorientowałem , to (prawie ) całą pulę biletów rezerwują “biznesmeni” powiązani z biurami turystycznymi, które rozprowadzają je na mieście. Niesprzedane oddają do kas Teatru i o 14-15 wybór miejsc spośród dostępnych jest naprawdę całkiem spory, zwłaszcza poza sezonem.

 Mina F. kiedy wręczałem mu bilety na dzisiejszy spektakl – bezcenna.

 Zależało mi na tych biletach , ponieważ na tym wyjeździe zaproponowałem pewne urozmaicenie – M. w listopadzie obchodzi urodziny i organizuje fajne przyjęcie ,ale wydało takie jednostronne sponsorowanie wydało mi się trochę niesprawiedliwe więc zaproponowałem , aby każda z 6 par zaaranżowała wieczorny posiłek w jakiś ciekawy sposób . Ten wieczór należał do F. i wydało mi się ,że połączenie sympatycznej kolacji z wydarzeniem kulturalnym będzie dla wszystkich interesujące.

Kolację jemy więc w niedużej knajpce niedaleko hotelu i udajemy się do Teatru. Teatr Lalek Na Wodzie to tradycyjna forma sztuki, uprawiana w Wietnamie od tysiąca lat.Lalki poruszane za pomocą skomplikowanego systemu prętów bambusa i sznurków przez zanurzonych po pas wodzie lalkarzy odgrywają sceny zaczerpnięte z wietnamskiej historii i folkloru. Gra muzyka na żywo , śpiewa chór , lalki przemykają się lekko zanurzone w wodzie. Spektakl trwa 45 minut , w sam raz na drzemkę.

 IMG_0146

Drogę do hotelu odbywamy w dwóch grupach bo nie możemy się porozumieć , która wersja trasy jest lepsza. Do hotelu przybywamy w tym samym czasie…

Jest już prawie północ, więc rzucamy się do łóżek , jutro rano jedziemy żeglować .

11 myśli na temat “Wietnam 2012 #1 – Czary-mary i lalki w wodzie

    1. Te historie są mocno skomplikowane przez wojnę, komuniści z południowcami walczyli a teraz muszą razem żyć.Ale starają się nie myśleć o przeszłości , odwrotnie niż my . pozdr

      Polubienie

  1. Wietnam jest niesamowity i chętnie wybiorę sie tam :-). Również zauwazylam tendencje Francuzów do poddawania sie w działaniu, gdy ktoś powie nie, ale jak widać, Polskie podejście wygrywa ;-), tym razem bilety.

    Polubienie

  2. Wietnam mnie zachwycił i spowodował, że nabrałam apetytu na Azję generalnie 🙂 Na pewno tam kiedyś wrócimy. W 2016 nie było najmniejszych problemów z kupnem biletów na pokaz teatru lalkowego na wodzie, nawet na następny dzień. Zmiany na lepsze? 😉 A sam teatr zrobił wielkie wrażenie na mojej córce, według niej to było najlepsze wietnamskie doświadczenie.
    Chętnie przeczytam resztę wpisów na temat Wietnamu – ciekawe czy mamy podobne odczucia co do tej krainy 😉 Pozdrawiam ze Szkocji!

    Polubienie

    1. Kiedy teatr lalkowy oglądałem pierwszy raz , było ok, ale drugi raz przespałem , no cóż , chyba jestem starszy od twojej córki 🙂 pozdr, jestem ciekaw twojej opinii z kolejnych etapów 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.