Laos 2018 # 1 Trochę fotek

DSC_0127a
Drużyna w komplecie . Nie pomylić z Ostatnią Wieczerzą DSC_0086aPierwszy wieczór i od razu pada.Właściwie leje

20181110_074325aAle w Tad Lo pogoda jak drut. W górze domki , w których mieliśmy mieszkać. Wspólnie z wężami.DSC00108aPlantacja kawy z kwitnącymi poisencjami.Fajne miejsce.20181110_110901aTo ta sama plantacja. Uroczy domek nad potokiem.IMG_2682aOdpowiedni papierosek dla dużego chłopa DSC_0146aTrochę zbaczając od turystycznego szlaku odkrywamy nowe klimaty DSC_0427aSielsko…20181113_092345ai klimatycznie.image01287aNie przeszkadzamy ?20181112_122030aMekong…DSC_0322a… zaprasza.

 

Tajlandia 2018# 1 Speedboatem do domu

20181125_105749bWszyscy śpią jeszcze smacznie , kiedy wyruszam do pobliskiego 7/eleven po papierosy i coś do picia. Na ulicach jest spokojnie , swojego biznesu pilnuje tylko gość sprzedający bilety na loterię.Rozglądam się po sklepiku za jakimś żarciem na śniadanie , ale nie wygląda to dobrze.Kiedy wracam do pokoju namawiam Żonę na wykupienie śniadania w hotelu. Bufet jest bardzo obfity, nie jestem w stanie zjeść nawet połowy tego , czego pożądają oczy. Nie wszyscy korzystają ze śniadania w hotelu. Niektórzy wolą 7/11, inni zaspali i śniadanie ich omija.20181125_113738bKilka osób , które są w Bangkoku pierwszy raz udają się na zwiedzanie Pałacu Królewskiego , inni zaś market Pratunam , celem wzbogacenia swych kolekcji odzieżowej. Płyniemy do centrum speedboatem. Ta forma przemieszczania wydaje mi się trochę szalona. Łódź podpływa z wielkim impetem pod przystań na rzece, wyrzuca pasażerów i błyskawicznie (“Quick,quick” – ponagla kasjerka ) zabiera następnych. Plusem jest to , że dość szybko dostajemy się do centrum miasta, bez korków i smogu , no i cena – ok.1,5 zł. Minusem – niski komfort jazdy – jedziemy zduszeni w tłoku, miejscowi patrzą z obawą, czy ich nie wypchniemy za burtę. 20181125_120536bPo kilkunastu minutach docieramy na miejsce. żar leje się z nieba, zanieczyszczone powietrze dusi , z miejsca mam mokry podkoszulek. Na ulicy niespodzianka – zniknęły tak liczne kiedyś kramy , oferujące na chodnikach wszystko co potrzebne i niepotrzebne. Wiem , że władze wypowiedziały im wojnę , ale nie sądziłem ,że akcja będzie tak skuteczna. Teraz po chodnikach idzie się w miarę normalnie , a nie przedziera się wąskim przejściem między budami a budynkami.

Market , który znamy dość dobrze z poprzednich wyjazdów także wydaje się inny, nie możemy znaleźć żadnego znaku, którym kiedyś kierowaliśmy się przy eksploracji bazaru. 20181124_120836bNiektórzy zostają,mając nadzieję na upolowanie czegoś szczególnego a my z Kalusiem po poprawieniu kondycji piwem w pobliski 7/11 kierujemy się do hotelu. Nie wiem dlaczego Kaluś uparł się , aby wrócić tuk-tukiem, ale nie sprzeciwiam się za mocno. Kierowca kiwa ochoczo głową , wszystko wie, zawiezie nas za jakąś niewygórowaną opłatą. Wg.mnie jedzie nie w tą stronę , w która powinien , ale siedzę cicho. Po drodze zatrzymuje się raz czy dwa aby rozpytać kumpli, ok, wszystko już wie. Wysiadamy przy hotelu Amari , do którego nas dowiózł, bardzo z siebie zadowolony.Nazwa niby podobna , ale to nie nasz hotel. Teraz to już i Kaluś godzi się na taxi , taksiarze wyglądają na bardziej rozgarniętych. I rzeczywiście , bez problemu dojeżdżamy do naszej miejscówki.

Woda w basenie jest chłodna i orzeźwiająca, po kąpieli miło jest uciąć sobie drzemkę na leżaku.20181125_203409bAle nie ma się co byczyć za długo , dziś w planie mamy jeszcze wizytę na Patpongu. To wesoła dzielnica, znana od dawna i prawie wszystkim. Centrum spotkań towarzyskich, handlu wszelkiej maści podróbami , można kupić wszystko , łącznie z dragami. Ale tego nie mamy w planie. Dwie taksówki zawożą nas do głównej uliczki. Z miejsca obskakują nas naganiacze , machając przed nosem ofertami darmowych wizyt , zapraszając do swoich przybytków. Czytam zafoliowaną ofertę, zestaw standardowy , piwo 300 bht, wejście za free. Nie ma co dalej szukać , i tak nie mamy określonego celu wizyty. Chłopak prowadzi nas do pobliskiego lokalu, wchodzimy po schodkach , jest ciemno. Dopiero po chwili oczy przyzwyczają się do mroku , siadamy na krzesełkach wzdłuż ściany. Patpong/obr. z gonomad.com/

Rozglądam się, lokal nie wygląda zbyt reprezentacyjnie , nawet w ciemności. Na podest jakieś półtora metra od nas wchodzą dziewczyny , jedna po drugiej , każda chwali się sztuczkami. Ich twarzy prawie nie widać , innych części ciał też. Może to i lepiej. Niemrawo kolebią się na scenie, obsługa wciska widzom piwo .  Szefowa rozdaje kilka rakietek do ping-ponga. Jedna z artystek usiłuje wystrzelić je w naszym kierunku, ale nasze machanie paletkami na nic się zdaje, większość piłeczek upada tuż za estradę. Tylko jedna dała radę, czuję wilgotne pacnięcie w ramię. Kolejne coś tam wyciągają z czeluści , ale nawet dobrze nie widać , czy to sznurek do snopowiązałek czy ozdoby choinkowe. Szefowa jest czujna i widzi , że zaraz straci widownię, więc podchodzi , w asyście dwóch panienek z rachunkiem. Wręcza go Kalusiowi, ale ten nie ma okularów i przekazuje dalej. Dziewczyny podskoczyły na widok sumy do zapłacenia. Czytam : 10 razy piwo ( 300 bhtx 10) +  10 razy wstęp ( 1000 bht x 10). Pomijam fakt , że jest nas tylko dziewiątka to przecież wstęp miał być za free ?  Szefowa coraz bardziej zjeżona wykrzykuje  „tyrtintausen ,tyrtintausen !” Nawet gdybyśmy chcieli zapłacić to tyle nie uzbieramy . Tłumaczymy , że wstęp miał być wolny i zapłacimy tylko za piwo. „No free , no free” wykrzykuje burdelmama.”A!a!a!” ponagla. Za nią cicho czają się przyboczne, gotowe do ataku. Blokują wyjście a są dość mocno zbudowane, jak na Tajki. Składamy się po 300 bht, podaję kasę szefowej i zaczynam się przepychać do wyjścia. O ile nasze dziewczyny miały problemy , żeby zdestabilizować szczelną obronę Tajek to przed górą mięśni  (to ja) muszą się rozstąpić . Wychodzimy , „A!A!” słyszymy jeszcze na ulicy. Cieszę się w duchu ,że nie napuściły na nas swoich kolesi z nożami czy innym sprzętem bojowym, mogłoby być grubo. Obchodzimy jeszcze stragany z Rolexami i koszulkami Armani , ale zapał do eksploracji już prysł.

Cieszymy się , że dotarliśmy cało do hotelu, mam nadzieję , że nikt nie czuje się zawiedziony pokazem…20181123_163302b

Dorota bardzo chce zobaczyć pływający targ. Najsławniejszy jest w ofercie chyba każdego taksiarza, także można zamówić wycieczkę w naszym hotelu. W czasie wieczornych obrad zostaję skierowany na odcinek zdobycia szczegółowych informacji , wracam po chwili. Trzeba wyjechać rano , bo sam dojazd zajmuje prawie dwie godziny. No cóż, Bangkok liczy 8,5 miliona mieszkańców i zajmuje sporą powierzchnię Podobno Damnoen Saduak to czysta komercja, no ale jeśli taką wizytą można uczynić choć jedną osobę szczęśliwszą to nie pozostaje nic innego jak jechać. best-floating-market/obr. z neta/

Grupa nie jest zdecydowana- jednym szkoda kasy , inni chcą się wyspać, inni nie mogą podjąć decyzji i wskutek takiego hamletyzowania sprawa się rozwadnia i w końcu temat znika. Ktoś powie – mogliście jechać sami. Tak, ale przez trzy tygodnia ekipa była jednością, wspaniale razem spędzaliśmy czas i chcemy , aby tak zostało do końca wyjazdu. A z drugiej strony – fajnie jest mieć jakieś niespełnienie , które motywuje do powrotu.

Ostatni dzień przygody to szybkie zakupy , nawet dla mnie znalazł się rozmiar koszulki – i byczenie się przy basenie. Przedłużyliśmy pobyt w hotelu więc bez stresu możemy korzystać z jego wygód.

Wieczorem taksówki wiozą nas na lotnisko , 4 godziny w Helsinkach i – witaj w domu ! image00948b

 

Kambodża 2018 # 7 Pięć gwiazdek rozjaśnia mroki nocy

image00863bPytam w recepcji , czy jest możliwość przesunięcia wymeldowania z hotelu. Mamy samolot dopiero koło północy a check-out powinien nastąpić do południa. Pani długo wgryza się w komputer, w końcu melduje, że ewentualnie jeden pokój mogłaby udostępnić do 19 i ani minuty dłużej.

Dobre i to .

Na śniadaniu chcę omówić plan na dzisiaj , mam pewne propozycje , ale po pierwszych słowach okazuje się, że panie mają już plan dawno ułożony. Widząc desperację w ich oczach rozumiem , że wszelkie modyfikacje są niemożliwe i niewskazane. Nie wiem , czemu shopping wyzwala u nich takie emocje , wycofuję się bez słowa.

Bagaże są już złożone w naszym pokoju , znajduję miejsce na foteliku , ale jest niewygodnie. Chłopaki namawiają na wyjście do knajpy naprzeciwko. Widząc , że nic mądrego w pokoju już się nie wydarzy, a wena uleciała , melduję się w barze.image00871bMiło prowadzić nieśpieszną pogawędkę w sympatycznym towarzystwie.Jeśli dodać do tego piwo tanie jak barszcz to trzeba uznać , że przedpołudnie jest udane. IMG_4450bDziewczyny wracają, ale mimo , że siedzimy tuż przy ulicy to nas nie zauważają. Jakoś się jednak dogadujemy i ustalamy, że trzeba coś zjeść. Krążymy po okolicach, podobno ktoś gdzieś widział fajną miejscówkę , ale ciężko tam trafić. Wreszcie zostajemy w pustej restauracji , która się nazywa La caverne de Kim i jak widać na wizytówce – zaprasza głównie Francuzów. Pani Kim jest jednocześnie szefem jednoosobowej kuchni, kelnerką i kasjerką. Poza nami w knajpie nikogo nie ma , ale przygotowanie od zera kilkunastu dań zajmuje pani trochę czasu. Ale nam się nie śpieszy , mamy parę godzin do dyspozycji . Po dwóch godzinach wychodzimy usatysfakcjonowani, było świeżo , smacznie i dość tanio. Kiedy mrok staje gęstszy wracamy do hotelu. Przez godzinę czy dwie siedzimy ściśnięci na walizkach w naszym pokoju. Ktoś śpi , ktoś obsługuje pilota, skacząc po kanałach tv, kolejka do łazienki nie maleje.IMG_4301bKilka minut przed siódmą ewakuujemy się z pokoju.Zza ściany korytarzyka zerka już dziewczę , gotowe do doprowadzenia pokoju do używalności , choć zostawiamy wzorowy porządek. image00910bNa dole okazuje się , że pośpiech był wskazany , jacyś Japończycy w holu przebierają nogami. Łapiemy tuk-tuki , dobre pół godziny zajmuje nam dojazd do lotniska. Lot mija szybko jak błyskawica , zasypiamy zaraz po zapięciu pasów.

Na lotnisku w Bangkoku czekają już zamówione limuzyny.Spokojnie mieścimy się do busa i osobówki. Droga mija szybko, o północy nie korków.

Hotel wita nas z daleka wielkim napisem Avani Atrium. Ta miejscówka to niespodzianka, zdecydowałem się na nią w ostatniej chwili , bo pięć gwiazdek przekracza nasz budżet . Ale wyskoczyła promocja w agodzie i klamka zapadła. DSC00533bTowarzystwo jest trochę zdezorientowane,slumsy Sihanoukville od pięciogwiazdkowego obiektu dzielą tylko dwa dni. Można doznać szoku.

Szybko się czekujemy , dostajemy pokoje na tym samym piętrze, niedaleko od siebie. Jeszcze chwilę przysiadamy w holu , aby omówić przy drinku plany na jutro . Jest już grubo po północy, kiedy rozchodzimy się do pokoi.image00917b

Kambodża 2018 # 6 Brat też nie pije

IMG_4385bHotel jest znakomicie usytuowany. Do promenady Sisovath Quay mamy kilkanaście kroków , to ścisłe centrum miasta.Aleja jest pełna ludzi , nie sądziłem , że ten festiwal to taka poważna impreza.Mnóstwo ludzi obserwuje ścigające się długie łodzie, drugie tyle usiłuje im coś sprzedać.20181122_150808bDługie łodzie są naprawdę długie, największe mieszczą ponad 60 ludzi.Każda z prowincji wystawia swoje osady w różnych kategoriach, ale nawet gdybyśmy komuś chcieli kibicować to łodzie są oznaczone tylko tajemniczymi banderami , nie do rozszyfrowania dla niewtajemniczonych. Pozostaje nam więc tylko podziwiać wysiłek wioślarzy , niektóre wyścigi są naprawdę emocjonujące. Nie mam też pojęcia , jakim systemem są rozgrywane konkurencje i czy w ogóle w grę wchodzi jakiś ranking. IMG_4361bNie ma to znaczenia, przeciskamy się w tłumie, łapiąc się za kieszenie, w takim zamieszaniu łatwo rozstanie z gotówką czy smartfonem. Z ulgą zasiadamy w restauracji na rogu, dużo przyjemniej jest patrzeć na kłębiący się tłum znad szklaneczki piwa.IMG_4365bNie mamy za dużo czasu na zwiedzanie Phnom Penh , większość z nas zresztą już tu była,pojutrze wieczorem wylatujemy do Bangkoku.

Posiliwszy się idziemy jeszcze do Central Marketu , bardzo charakterystycznego , owalnego budynku oddalonego tylko kilkaset metrów od naszego hotelu.Zbliża się 17 , stoiska powoli pustoszeją , trochę się spóźniliśmy. Kręcimy się trochę po bazarze ,ale raczej na poważne zwiady trzeba przyjść jutro. Panie są lekko rozczarowane, panowie chętnie wstają z ławeczek , na których przesiedzieli ostatnią godzinę , omówiwszy fenomen kobiecego zauroczenia grzebaniem w nieświeżych ciuchach.

DSC00504bWracając do hotelu zdajemy sobie sprawę, że i wieczorem nasza okolica to centrum PP. Klub koło klubu, bary z damską obsługą , salony masażu – co kto chce. My chcemy jednak odpocząć w hotelu, odwiedzamy po drodze markecik. Ceny są wyższe niż na prowincji , nie mam mowy o butelce za 3 USD.

O 18 zaczyna wieczorny spektakl nad rzeką , płyną przedziwnie oświetlone statki, gapie podziwiają też spektakl na niebie , fajerwerki strzelają  dobrą godzinę. Mamy to szczęście , że nasz hotel jest dość wysoki i z tarasu widokowego świetnie widać cały spektakl. Jest tylko jedna niedogodność – jest tam tylu widzów, że nie można wetknąć nawet szpilki. Pocieszamy się , że niedługo Sylwester i szwagier znowu odpali w ogródku zestaw fajerwerków z Biedronki.IMG_4250bJeszcze raz ponawiają fiestę o 22 , ale to słyszymy ją tylko przez sen.

Wczoraj umawialiśmy się na wyjazd na Pola Śmierci i do Szkoły 21 Tuol Sleng, będąc w PP trzeba zobaczyć te miejsca.Jest pięcioro chętnych , więc czuję się w obowiązku im potowarzyszyć, choć widziałem je już dwa razy.To akurat dwa tuk-tuki po 3 osoby.

Ale na śniadaniu okazuje się , że Halina nie dołączy.Czuję się więc zwolniony ze zwiedzania , pakują się do jednego pojazdu. Niepotrzebnie tylko zrywałem się tak wcześnie.DSC00458bHumor poprawia mi mocca w knajpce za rogiem. Patrzę na pustawy bulwar , ludzie zaczną przybywać za dwie – trzy godziny. Nie ma też wszechobecnych posterunków wojska, tajniaków no i tysięcy skuterów , poupychanych po uliczkach. image00899bSprytni właściciele posesji wynajmują im miejsce za parę groszy , grodząc swoją część ulicy taśmami.

Powoli ekipa zaczyna się zbierać. Jaki plan na dzisiaj ? Oczywiście shopping !

Dziewczyny wyczytały w przewodnikach adresy ulic, gdzie zgromadzili się wytwórcy rzemiosła, czeka na dokładne spenetrowanie także Central Market.

My z Kalusiem udajemy się na naszą promenadę , robi się coraz ciaśniej. Siadamy na murku gapiąc się na przechodzących ludzi. Klikam im zdjęcia, jedni są obojętni , inni wręcz przeciwnie – pozują , eksponując odświętnie ubrane pociechy. DSC00484bWreszcie temperatura skłania nas do poszukania jakiegoś schronienia . Może masażyk ? Czemu nie , za 10 USD spędzimy godzinkę w miłym towarzystwie silnych dziewczyn. Jest jeszcze dość wcześnie , nie wszystkie przybytki już działają, , trzeba trochę pochodzić , ale się opłaciło.

Jesteśmy zadowoleni z usług, wracamy do hotelu odprężeni , AngkorBeer w pobliskim barze do końca wygładza zwoje mózgowe.

Ekipa kompletuje się krótko po południu.

Jaki plan? Naładowani energią chcą zwiedzić Pałac Królewski i Srebrną Pagodę. Są oddalone o kilkaset metrów od naszego hotelu , nawet mimo tłumu na ulicach można tam dojść na piechotę w kilka minut.

Ruszają, ja zostaję w hotelu, aby popracować nad relacją w spokoju. Niezbyt mi się to udaje, bo przychodzi zniechęcony Kaluś.Pałac Królewski z okazji święta jest zajęty przez ekipę rządową. 20181123_143707bWokół przechadzają się dostojnicy a bram strzeże wojsko. Wstęp wzbroniony. Podobnie rzecz się ma ze Srebrną Pagodą. Na pocieszenie ekipa jest kierowana do sekcji VIP widowni regat . Białe , wyściełane krzesełka kuszą , ale Kaluś jest odporny na kuszenie , ale nieodporny na koszmarny upał lejący się na głowy, więc wybiera moje towarzystwo. Jako załącznik przyniósł słuszną flaszkę whiskacza, którą opróżniamy nie niepokojeni przez nikogo. Omawiamy sprawy bieżące, przeszłe i przyszłe , ważne i nieważne , czas szybko mija . Kaluś wychodzi , dla mnie 13 to zdecydowanie za wcześnie na alkohol, udaję się na drzemkę celem odparowania .

     Moja Żona, która pojawia się za jakiś czas  jednym rzutem oka ocenia mój stan , pojawiają się groźby mniej lub bardziej karalne , zapowiedzi mrocznej przyszłości naszego związku i mniej czy bardziej jasne oceny mojej przydatności do społeczeństwa, a rodziny w szczególności . Twój tata nie pił, mama nie pije…I brat też nie pije – wtrącam nieopatrznie. Odpowiedzią jest trzaśnięcie drzwiami a ja kładę się z powrotem do łóżka. Przypominam sobie , że w ubiegłym roku takie afery zdarzały się prawie codziennie i z błogim uśmiechem zasypiam.     fbaa36b34c467bc04cc84ff5cb87e77385d86c6d0d017fa3990d1886fbac3affGodzinna drzemka dobrze mi robi, zabieram się do pisania , grupa zbiera się na kolację a potem na sympatyczny wieczór w pokoju , ale beze mnie . Wesołe krzyki i odgłos tłuczonego szkła  słychać do późnych godzin nocnych . Jak ładnie można się bawić bez alkoholu … muszę kiedyś spróbować .
Moja żona przerzuciwszy  złe myśli na mnie ma teraz świetny humor a teraz nasze małżeństwo będzie teraz wyglądać tak, jak na obrazku :

DuJFoB9XcAEzPLZ

Z rozrzewnieniem wspominam samotne wyjazdy.

image00876b