Góry Laosu 2023 #8

Szykujemy się wycieczkę do wodospadu.Do wioski Ban Hat Sao dojeżdżamy vanem, dalej idziemy pieszo. Ładna okolica, dość płaski, wokół łąki, pola ryżowe, lasy, jest ciepło , ale nie upalnie.
Wszyscy zdrowi i pełni optymizmu, właśnie mija trzecia część naszej wycieczki. Po godzinie sympatycznego marszu trasa zaczyna wieść pod górę.

Najpierw delikatnie , za chwilę już prawie pionowo.
Na szczęście jest sucho, po glinie w deszczu za daleko byśmy nie uszli.Ze szczytu musimy jeszcze zejść po prowizorycznych schodkach i wreszcie dochodzimy do wodospadu. Tutaj ja gram główną rolę.
Na ostatnim kamieniu noga ślizga się na kamieniu i jak długi upadam do potoku. Błyskawiczna pomoc Naczelnej Lekarki ratuje mi życie, choć do oczyszczenia jest tylko kolano i dłoń.Pod wodospadem jest grupa ludzi, kilka wycieczek,dodają rannemu animuszu unosząc kciuk do góry.Noga trochę boli , co staram się nieco wyeksponować. A wodospad jak to w Azji – trochę wody leci z trzech metrów i już jest atrakcja turystyczna .Przy której niewinni ludzie robią sobie krzywdę.


Kolejny dzień zapowiadany jest jako nie jeden a 100 wodospadów. Skoro jednak z jednym nie dałem rady to stu na pewno nie pokonam i rezygnuję z wycieczki. Spaceruję po miasteczku, piję najlepszą od kilkunastu dni kawę, szukam jakiejś miejscówki na kolację. Rozglądam się za jakimś alkoholem , ale w sklepikach nic nie ma. Wreszcie spotykam się ze zrozumieniem , pani z zaplecza przynosi opróżnione PETy i z beczki sprawnie rozlewa do nich bimber. Grupa wraca z wycieczki tradycyjnie około 16, są pełni wrażeń i dumni z osiągnięć. Dziękują za pożyczenie kijków, bez nich trudno byłoby się wspinać w dżungli.

Co ciekawe, te 100 wodospadów odkryto dopiero niedawno. Jak w tych czasach satelitów i pełnej obserwacji takie niemałe przecież obiekty mogły się uchować? No ale też dzięki temu w góry nie prowadzą schody ruchome , a trzeba się dostać np.po prowizorycznych drabinach.

Kolację jemy w hotelu , lepszego lokalu nie udało mi się znaleźć. Ale jedzenie jest smaczne , pożegnalny samogon z colą poprawia humory i dodaje sił. Jutro koniec kolejnego etapu podróży, jedziemy do Oudomxay.Jemy lunch w lokalnej knajpce, pełnej miejscowych. Nasz Sanepid dostałby na samym progu zawału,a drugiego w chwili przekroczenia progu toalet.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.