Raja Ampat 2019 # 1 Daleko , jeszcze dalej

20191107_091903aRaja Ampat to archipelag wysp w indonezyjskiej prowincji Papua Zachodnia , słynie ze wspaniałych miejsc nurkowych i bajkowych krajobrazów . Stanowi cel naszej tegorocznej podróży, dość odległy, przyznajmy , i trudny do osiągnięcia . Ale wszystko zależy od organizacji podróży. Dla nas to tylko parę skoków w przestworzach , na morzu i po ziemi. Z Leszna do Warszawy samochodem , z Warszawy samolotem do Dohy , z Dohy do Singapuru, potem już tylko do Dżakarty i dalej do Sorong i prawie jesteśmy na miejscu. Jeszcze tylko dwie godziny na promie do Waisai i godzinkę łodzią do Daroyen i jesteśmy na miejscu. W sumie 48 godzin.  Co to jest w porównaniu z trasą Józefa Nalberczaka do pracy :

Nie ma sensu się rozwijać , samolot jaki jest każdy wie , dojechaliśmy w dobrej formie i jesteśmy gotowi na przygodę. Jest nas sześcioro, z Halinka, Basia Dorota , Wojtek i ja z Leszna, Kasia dolatuje do Singapuru z Warszawy i już razem kontynuujemy podróż. 20191103_083538aSorong to spore miasteczko, podobno dość niebezpieczne i nieciekawe więc szybko opuszczamy je promem ( 100 000 rupii idr=ok.30 zł.). Mimo , że przespaliśmy prawie całą dotychczasową podróż to różnica czasu i ogólne wymieszanie sprawia , że zanim prom rusza wszyscy odjeżdżają. Po krótkiej drzemce udaję się na rufę, na papierosa. Na pokładzie jest kilku białych, na rufie, w upalnym słońcu nie ma żadnego. Lokalesi zapraszają, robią miejsce w cieniu, gawędzimy w języku mocno mieszanym . Bardzo ich rozbawia moje imię , dosłownie pękają ze śmiechu , ja wraz z nimi , dla towarzystwa. Podobno znaczy „piwo” czy nawet jakiś inny alkohol ale do końca tego nie rozumiem , nie ma to żadnego znaczenia. Jestem dla nich dużym chłopem , w swoim gronie są otwarci, więc nie obywa się od uwag jednego z Papuasów na temat korelacji między wzrostem a wielkością męskości. Zanim zdążę się pochwalić pozostali zakrzykują go z zażenowaniem i gestami sugerują , że jest trochę fiksum – dyrdum i  najlepiej żeby go wyrzucić za burtę do morza. Wypytują o wiele rzeczy , na niektóre znam odpowiedzi a niektórych pytań nie rozumiem , nie psuje to jednak w ogóle sympatycznej atmosfery. Częstujemy się cukierkami , proponują betel do żucia, ale patrząc na  stan ich uzębienia mocno się wzbraniam. Nie nalegają , zapas betelu to  największy skarb. Do liścia betelu dodają orzech orzech palmy areki ( betelowej) oraz sodę czy mleczko wapienne. Soda , którą przechowują w małych woreczkach wygląda jak proszek do czyszczenia ajax.
Na sympatycznej pogawędce szybko mija czas, dobijamy do Waisai, stolicy wyspy Waigeo, celu naszej podróży.2a
Wysiadamy na skromnej przystani, jest rozbudowywana, za parę lat pewnie nie poznalibyśmy tego miejsca.Zaczepia nas dziewczę z plakietką organizacji turystycznej i prowadzi do biura Parku. Rejon Raja Ampat to Park Narodowy, zanim dostaniemy kartę wstępu, ważną rok, upływa sporo czasu biurokratycznej mitręgi , zakończonej uiszczeniem kwoty 1 miliona rupii od łebka. To pokaźna kupka pieniędzy. Wymieniłem ich sporo jeszcze na lotnisku w Dżakarcie i wtedy  poczułem się jak gangster z z plecakiem wypchanym paczkami banknotów.BN-JD992_indomo_P_20150630053803
/wsj.com/
Za nami zrobiła się kolejka białasów, w sumie jest ich niedużo , ale mimo kilku osób obsługi praca idzie ślamazarnie.  Czekając na łódkę Herrmanna przychodzi do głowy , że trzeba zrobić zapasy używek. Wołam jednego z czekających nieopodal motocyklistów i jedziemy w miasto. Najpierw do sklepu z telefonami po karty SIM z internetem, potem do meliny z alkoholem. Na wyspie jest tylko jeden taki przybytek, w ofercie ma whisky Robinson w dwóch rodzajach opakowań i piwo Bintang. Przy okazji kupuję papierosy i wracamy na przystań. Herrmann już czeka więc i ja wskakuję. Po godzinie podróży wzdłuż wybrzeża skręcamy w kierunku wyspy. Nasz resort Daroyen Village Homestay jest prawie niewidoczny z morza, schowany za kępą mangrowców. 20191106_082100aPrzybijamy powolutku do brzegu, miejscowe chłopaki rzucają się do bagaży a my wysiadamy do wody. Woda jest ciepła i sięga do kolan więc nikt nie narzeka.
Herrmann rozlokowuje nas w domkach, te najbliżej wody zajmujemy my , obok Halina z Wojtkiem. Trochę w głębi lądu mieszkają Kasia i Basia.20191104_135305a
To drewniane proste domki, optymista nazwałby je bungalowami , pesymista – budkami. Na tarasie stoi krzesełko , w środku leży cienki materac , w kącie stoliczek. Z góry wisi moskitiera. Prostota i umiar , można powiedzieć – feng shui w wersji ultra. Toaleta i salon kąpielowy mieszczą się w budyneczku między domkami Basi i Kasi. Mimo spartańskich warunków humory dopisują – jest gdzie mieszkać i się wymyć , pogoda jest zabójcza, gorąco, ale dzięki bliskości morza odczuwalna jako bardzo przyjazna. Wszystkie domki są podobne, tylko Basi trafia się rezydencja VIP, z toaletą i umywalnią w środku. Umywalnia/łazienka , w stylu indonezyjskim z mandi , czyli pojemnikiem na wodę budzi niejakie zdziwienie wśród mniej bywałych członków ekipy. Plastikowym nabierakiem spłukuje się ciało, mydli i z powrotem spłukuje , bez specjalnych ceremonii.20191108_130429aPodobne mandi stoi w toalecie obok, nie ma bieżącej wody, użyte papiery higieniczne wrzuca się do kosza.Woda w mandi uzupełniana jest rano, gdy jeszcze pracuje agregat prądotwórczy i zaciąga wodę ze źródła. Jest lekko słona , ale mniej niż woda w morzu.Zamykamy nasze budki na sznureczek zahaczany o gwoździk, tylko Basia w ramach pakietu VIP zamiast sznurka ma drucik. Sznureczki mają pętelki, dzięki czemu bez problemu można drzwi albo całkiem zamknąć , albo zostawić mniej czy bardziej uchylone. Zamykamy je szczelnie , w ten sposób więksi goście nam nie będą buszować po pokoju. Z mniejszymi i tak nie wygramy , bo zarówno ściany jaki podłogi są pełne szczelin, co jest szczególnie przydatne przy zmiataniu podłogi, śmietniczka na jest wcale potrzebna. Konstrukcja domku sprawia , że i od góry , pod sufitem, znajduje się wylot na zewnątrz. Mam nadzieję , że w nocy nie wlecą tamtędy nieproszeni goście.20191111_082525a
Gospodyni woła na lunch. Dzielimy się wrażeniami siedząc na twardych żerdkach jadalni. Na tych z mojej strony zresztą w ogóle nie da się usiąść, można jedynie oprzeć zadek. Jedzenie skromne : pojemnik z ryżem, miseczka gotowanych, zielonych warzyw czy raczej ziół i kilka kawałków grilowanej ryby. Ryba jest twarda, chyba wędzona i do tego grilowana, nie daje jej się przeżuć. Po jednym kawałku rezygnuję , postanawiam zostać weganem. Na deser po bananie , właściwie plantanie w cieście. Dosiadają kolejni goście – trzy młode Hiszpanki oraz para Turków w średnim wieku. Oceniamy z niechęcią , że żarcia dostali trochę więcej niż my. Ale póki co nie narzekamy, jutro będzie na pewno lepiej/więcej/smaczniej. Po lunchu czas na rozrywkę , zabieramy się do gry w karty. Niestety , pytania są raczej dla fanów polskich seriali i oper mydlanych , więc nie mam szans. Gramy godzinkę czy dwie, popijając polskie i światowe napoje , ale twarde siedzenia nie pozwalają się rozwinąć towarzysko , zresztą już dawno zapadła ciemność. Jest krótko po 20 lokalnego czasu , kiedy udajemy się na zasłużony odpoczynek , w końcu minęło już dobre kilka godzin od drzemki na promie.20191117_180939a

 

4 myśli na temat “Raja Ampat 2019 # 1 Daleko , jeszcze dalej

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.