Góry Laosu 2023 #14

Samolot mamy po południu więc jest czas na pożegnanie gościnnego Laosu.Wystawiamy bagaże do recepcji,umawiamy się na 13 i rozchodzimy się po mieście.Większość już jest koło południa, tylko Toni nie może się rozstać z miastem. Usiąść w knajpce, gapić się na Mekong z wysokiej skarpy przy piwku – bardzo mu odpowiada klimat miasta. Zresztą nam też, atmosfera jest wyjątkowo chilloutowa.Cieszę się , że moje odczucia potwierdzają inni.Umówiony kierowca przyjechał wcześniej, czekamy na Antoniego. Gdy dociera kilka minut przed wyznaczoną godziną pakujemy się do vana i po kilkunastu minutach jesteśmy na lotnisku.
Z ciekawością czekamy , kogo tym razem dotknie ręka sprawiedliwości w postaci Urzędnika Celnego.Padło na Toniego.Na Markecie w Luang zakupił dwie proce. Ładne, drewniane, akurat na prezent dla wnuków.
Pani urzędniczka je zakwestionowała.Robi się większe zgromadzenie, bo usiłujemy się dowiedzieć , czemu rekwirują zabawki.Pani coś wyjaśnia w języku , którego nie rozmumiemy, bez skutku. Wreszcie starszy rangą strażnik przez tłumacza w telefonie wyświetla wersję angielską. Powtarza się słowo „weapon” , co oznacza broń. No tak , mamy w swoim gronie terrorystę. Basia już podpadła na innej granicy , przewożąc atrapy granatów, teraz to. Na nic dyskusje. Przepis to przepis , nikt w Urzędzie nie będzie umierał za proce Antoniego. Ma chłop trochę pecha, na którejś z poprzednich granic też mu coś zarekwirowano. Mówię, że jak tak dalej pójdzie to będzie podróżował z pustym plecakiem. Czekamy na samolot całkiem długo , na tyle długo , że kontrola dopatrzyła sie powerbanka w walizce Doroty. Wzywają ją przez megafon do biura, wrzuca go do plecaka i po krzyku. Ale nerwy były.
Samolot leci krótko , po godzince lądujemy w Bangkoku. Żegnamy Macieja, wraca szybciej do domu. My rozglądamy się za podwózką , taksówka powinna tu gdzieś czekać.Ale tutaj jest miejsce , gdzie zbierają wszystkie informacje o zarezerwowanym transporcie. Widzę swoje nazwisko na kartce, przedstawiam się .

Pani robi mi fotkę w celu identyfikacji i dzwoni po kierowcę. Jedziemy przez wielkie miasto, jest noc a ruch jak w samo południe.Ekipa wygląda na dość przygnębioną. Pięciopasmowe autostrady,estakady i bezkolizyjne skrzyżowania, światła wielkiego miasta, korki… Ze strachem patrzą jak gdzieś tam w dole mignie czasem neon hotelu.Na szczęście to nie nasz. Jeszcze nie. Klimat jak z „Łowców androidów” , tylko na szczęście deszcz nie pada.Prawie godzina mija , zanim dotrzemy do naszego hotelu. To duże miasto ,a hotel znajduje się po przeciwnej stronie, w Chińskiej Dzielnicy.Dla odmiany okolica w nocy kojarzy się z krwawymi filmami akcji , żeby nie powiedzieć horrorami. Szybko wskakujemy do lobby.
Hotel odwzorowany jest na domy chińskie, w związku z czym i próg jest odpowiednio wysoki , aby złe duchy nie mogły go przekroczyć.Stąd wskakiwanie.Wystrój jest ciekawy, stylowy.

Pokoje nie za duże, tak się składa, że nasi single dostali największe.Ale różnica jest niewielka, więc nie robimy rabanu.Wychodzimy jeszcze na zwiady , ale w okolicy ciemno, wszystko pozamykane. Wracamy na nasz taras.Na swoim piętrze mamy taras z widokiem namiasto.Miło się na nim biesiaduje, zwłaszcza, że jesteśmy chyba jedynymi gośćmi w hotelu.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.