Laos 2015 # 1 Lądem , wodą i powietrzem

RIMG1401a

Wyjeżdżamy do Berlina  o 4 rano, samolot mamy o 9:35, więc powinniśmy zdążyć. Przed Berlinem zaczyna się mały zator ,ale dojeżdżamy na czas. Schoenefeld to nieduże lotnisko, już kilka lat temu miało być zastąpione przez nowe Brandenburg , ale nawet Niemcom zdarzają się poślizgi .
Samolot do Oslo jest wypełniony , przesypiamy krótki lot. W Oslo mamy dwie godziny na przesiadkę.

oslo airport

Lotnisko jest nieduże ,bardzo po skandynawsku sterylne , czujemy się jak w Ikei. Spokój , cisza, eleganccy ludzie , dobre żarcie w bufetach, drogo ,jak to na lotnisku.Cieszę się lot Dreamlinerem , mam nadzieję na obezwładniające przeżycia na pokładzie tego cudu techniki.
Z zewnątrz wygląda ładnie , ale nie potrafię znaleźć różnicy z innymi dużymi samolotami.

dreamliner_7878-1400

Wszystkie miejsca na lot do Bangkoku są zajęte.Norwegian ostatnio zaczyna się rozpychać na ciastku lotów międzynarodowych, dotychczas była to tylko jedna z tanich linii wewnątrz europejskich.Ich pomysł marketingowy to tani lot z zapewnieniem świadczeń ograniczonych do minimum.
System rozrywki pokładowej wygląda bardzo fajnie, ale okazuje się ,że za mini słuchawki trzeba dopłacić 3$, za pled – 5 $.

Dreamliner_price
Posiłek na szczęście wykupiliśmy w pakiecie z możliwością wyboru miejsca jeszcze przy rezerwacji, okazuje się , że za darmo można dostać tylko wodę a i to wydzielaną dość niechętnie.Niektórzy z pasażerów nic nie jedli i nie pili przez całą drogę.
Jedzenie było smaczne , ale porcje nie rzucały na kolana. Rano podano śniadanko (zdrobniałe określenie jak najbardziej właściwe) , no i można  stanąć na tajskiej ziemi. Generalnie Norwegian ma dwa plusy – wylot z bliższego nam lotniska w
Berlinie i nowoczesną flotę. Minusy chore oszczędzanie na jedzeniu, niezbyt przyjazna obsługa,zero gratisów typu słuchawki, kocyki, poduszki,jednorazowe szczoteczki do zębów…nic.

Wizy do Tajlandii ( na 30 dni) są dla Polaków od jakiegoś czasu  bezpłatne , ale i tak trzeba wypełnić druczki i odstać swoje w kolejce do Immigration.

Terminal_de_l'aéroport_international_de_Bangkok

Mamy sporo czasu – 3,5 godziny do odlotu następnego samolotu AirAsia z innego lotniska – Don Mueng,więc nie widzimy powodów do nadmiernego pośpiechu , nawet widząc kłębiący się tłum , złożony w większości z młodych mężczyzn o ciemniejszej karnacji , pewnie Hindusów czy Pakistańczyków. Są dość chamscy przy wpychaniu się do właściwej kolejki, trzeba mocno walczyć , aby nie zostać zepchniętym poza główny nurt ,gdzie na poboczu można spędzić resztę wakacji.
Dorocie udaje się to lepiej , jest kilka metrów przede mną , usiłuję się ( delikatnie !) do niej przepchnąć, ale stanowczo blokuje mnie łokciem jakaś nobliwa , siwowłosa dama, a facet przede mną odwraca się piorunując  wzrokiem , bo go skrobię po kostkach, no ale sorry , gościu, to wojna , nie ma zmiłuj.Posuwamy się w cielętniku do przodu , odpieram ataki Pakosów, którzy obrali nową taktykę i ruszają po obu stronach naraz. Wystawiam łokcie jak przekupka na targu, daję radę.

234490
Jakiś bystry Rusek przemyka się twardo pod taśmami i jest już prawie przy odprawie. Ludzie trochę protestują ale niezbyt przekonująco , więc zachęcony tym sukcesem byczek woła kumpli , do kolejki wbiło się kolejnych trzech. Miarka się przebrała, kiedy dołączyła do nich jeszcze panienka.Zrobiła się awantura, policja wyciągnęła ich z kolejki. Kiedy stoję przy okienku wykłócają się jeszcze z ochroną lotniska.
Sama procedura jest prosta i szybka , o ile przed tobą nie stoi Pakos, na którego potrzeba kilkakrotnie więcej czasu niż na białego, nie wiem dlaczego.
Odbieramy bagaże , które smętnie jeżdżą w kółko na trolleyu, sprawdzamy czas. No tak zostały nam niecałe dwie godziny.
W poczekalni zagadujemy do pierwszego lepszego punktu z ofertą transportu, których jest całkiem sporo .Pani pyta o której mamy lot i niedowierzająco się uśmiecha.

05Thailand~10Bangkok~90Suvarnabhumi_Airport~18Airport_5
Podobnie kierowca, który ma nas zawieźć na Don Mueng.Płacimy 160 zł.i ruszamy. Jest już wpół do dziewiątej , odprawę zamykają za równą godzinę.
Kierowca bąka coś o korkach w mieście ,my na razie jedziemy,obserwując stojące na czterech pasach samochody, skierowane w przeciwną stronę.Kierowca pyta , czy dopłacimy parę złotych , to pojedzie dłuższą ,ale szybszą drogą omijając centrum miasta .Oczywiście się zgadzamy, dojeżdżamy na czas. Odprawa jest szybka, przez megafony podają informacje ,że lot jest opóźniony o pół godziny.

Za godzinkę jesteśmy już w Chiang Rai , na samej północy. Z lotniska za 100 zł bierzemy taksówkę i po 70 km jesteśmy w hotelu nad Mekongiem , przy samej granicy, którą jutro zamierzamy przekroczyć.Hotel jest całkiem nowy , nazywa  się Siam Triangle, mieści się w Chiang Saen. godny polecenia – fajne warunki za bardzo nieduże pieniądze.

siam-triangle-hotel
Na razie odpoczywamy, sącząc Singha Beer i gapiąc się na majestatyczną rzekę.Trochę nam czas się poprzestawiał, jest 14   ( w Polsce 8 rano),a spać się chce.Wstaję po pół godzinie, moja Żona o 20… Jest już ciemno , więc idziemy na spacer do miasteczka, ale wszędzie już głęboka noc, ciemno i głucho , gdzieniegdzie tylko zaszczeka pies. Zrezygnowani wracamy do hotelu,  zamawiamy kolację.
Doroty sajgonki były ok , ale ja trafiam na lokalną specjalność – kilka półsurowych warzywek plus mocno pikantny sos. W opisie w menu wyglądało atrakcyjniej …

Ale nie ma się rozczulać, jutro rano się najemy , może już po laotańsku 🙂

trasa Laos 2015

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.