Kostaryka 2016 # 3 San Jose , czyli gołębie lubią po francusku

blog5Hostel nie zapewnia śniadania , ale Patrick kieruje nas do pobliskiej piekarni, bułeczki i słynna kostarykańska kawa muszą nam wystarczyć.O francuskie bułeczki musimy toczyć walki z gołębiami , kręcą się wszędzie, francuskie pieczywo dostarcza sporej ilości okruszków, ale i ptaków jest dużo. Wchodzą nawet na zaplecze bo mimo ostrzegawczych tablic ciągle ktoś je dokarmia.

blog1
Kawa rozczarowuje,podejrzewamy podróbę z Kolumbii.
Chwilowo zaspokojeni gastronomicznie ruszamy na miasto.Centrum jest oddalone o dwie przecznice , samo San Jose jest niedużym miastem.Jest niepodobne do znanych nam stolic Trzeciego Świata w Azji. Przede wszystkim nie widać tu pośpiechu , jest co prawda sobota, więc pośpiech byłby zaskakujący ale i tak mamy wrażenie, że życie toczy się tu kilka razy wolniej niż w Azji. Brakuje też wszechobecnych w Azji ulicznych budek z jedzeniem , nie ma ulicznego handlu i , co dość istotne – nie ma kantorów wymiany walut. Dobrze , że trochę kasy wymieniliśmy na lotnisku bo w sobotę banki są nieczynne, pozostawałoby korzystanie z bankomatów. Ale i bankomaty lubię sprawiać psikusy i nie z każdej karty daje się  skorzystać.

blog3

Aby obliczyć cenę w PLN trzeba odjąć 3 ostatnie cyfry i pomnożyć przez 7.Cena 11 000 to 77 PLN

Idziemy sobie główną ulicą , Avenida Central , i oglądamy ludzi.Są średniego wzrostu , żeby nie powiedzieć – niskiego ,choć zdarzają i smukłe osoby. Większość jednak jak na nasze standardy ma nadwagę , co więcej – uwielbiają obcisłe, elastyczne ciuchy, podkreślające każdą fałdę na brzuchu czy ponętne krągłości z przodu i z tyłu.Mówię tu oczywiście o kobietach , brzuchaci panowie nie mają za bardzo się czym pochwalić i nie noszą się elastycznie.O ile więc w Azji wyróżniałem się wzrostem i wagą to w Kostaryce ponadprzeciętny pozostał tylko wzrost. Moja Żona, znająca już te okolice  stwierdziła , że i tak Kostarykańczycy nie dorównują wagą Meksykanom. Za to Kostarykanki włosy mają piękne,długie, ciemne  i zadbane. Krótkie mają tylko turystki lub pojedyncze miejscowe, ale w starszym wieku.
blog7Ale wygląd jeszcze o niczym nie świadczy , ważny jest charakter. A z tym u lokalesów nie jest źle. Już na lotnisku spore wrażenie zrobiła na nas uprzejmość mieszkańców, ustępujących miejsca starszym  czy oferującym pomoc w przeniesieniu bagażu. Na ulicy , widząc mnie rozglądającego się z mapą w ręku pewien elegancki jegomość był uprzejmy wskazać mi kierunek do trzech muzeów i dwóch kościołów wartych uwagi.Grzecznie kiwając głową odwdzięczyłem mu się życzeniem miłego dnia i poczułem ,że nie ustępuję Kostarykańczykom w kindersztubie.
blog4Zmęczeni krążeniem po mieście zachodzimy do sympatycznej kawiarni , pan oferuje wybór lokalnych kaw  i o każdym rodzaju opowiada zajmującą historię , ale niestety nawet ta kawa , zbierana małymi , tłuściutkimi rączkami Indianek ze zboczy wulkanu , nie rzuca nas na kolana.Pijemy grzecznie się uśmiechając , ale w głębi duszy czujemy gorycz rozczarowania. Pytam szefa o drogę do Mercado Central , czyli targowiska wartego odwiedzenia, chętnie wskazuje kierunek, za kilka minut jesteśmy na miejscu.

blog17
Jest rzeczywiście spore, obejmuje kilka kwartałów ulic, włóczymy się między stoiskami , ale po kilkudziesięciu minutach zdajemy sobie sprawę, że jest to bez sensu, bo ani nie chcemy nic sprzedać ani kupić.
Zdając się na rekomendację pana z ulicy udajemy się do Muzeum. Z zewnątrz wygląda niepozornie , ale pod ziemią kryje trzy piętra Muzeum Sztuki Prekolumbijskiej, Muzeum Złota i Muzeum Narodowego. Całość robi wrażenie raczej tylko jako obiekt architektoniczny , bo zbiory są bardzo skromne – kilka scenek rodzajowych, trochę wzorów sztuki dawnej i współczesnej , a zasoby złota są pewnie większe u szeregowego posła .
blog6Ale nie uważamy czasu za zmarnowanego, szczególnie nurtuje mnie pytanie , dlaczego panowie porządkowi nie akceptowali moich okularów słonecznych. Wyglądam w nich (bardzo, bardziej , nieco bardziej – niepotrzebne skreślić ) inteligentnie i jeszcze w domu postanowiłem je zakładać tak często , jak to możliwe. no ale w tym muzeum nie jest to mile widziane.
San Jose to małe miasto, nie przypomina stolic , które odwiedzaliśmy w poprzednich latach.Nie ma wieżowców , szerokich estakad ,przynajmniej w w miejscach , które odwiedziliśmy. To coś jak Phnom Penh tylko o wiele bardziej zadbane.
Jest bardzo czysto , wręcz ekstremalnie czysto. Toalety publiczne lub w lokalach lśnią i pachną o dowolnej porze , mimo ,że obowiązuje tu system znany z bałkańskich wypraw, mianowicie obowiązek umieszczenia użytego papieru toaletowego w koszu obok sedesu. Woda w kranach jest krystalicznie czysta i nadaje się do picia , podobnie jak w Polsce.
Oczywiście , jak się później przekonamy nic nie jest takie doskonałe jak się wydaje, ale pierwsze wrażenie  jest bardzo pozytywne.
blog11Zmierzamy powoli w kierunku hostelu, przysiadając na kolejnych skwerkach i obserwując miejscowych, którzy obserwują nas. Jest pora deszczowa, turystów tylu, co kot napłakał, więc nasza obecność jest jakąś odmianą .
Kolacja w naszym ulubionym , czarnym klubie , dziś fasola z ryżem – nazywa się Gallo Pinto, która to potrawa będzie nam stale towarzyszyć.
Jutro rano ruszamy do Tortuguero, na karaibskie wybrzeże i laguny.

 

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.