Stambulskie zaskoczenia

DSC00062a

Czystość
Spodziewaliśmy się raczej wschodniego bałaganu a zaskoczyła nas czystość na ulicach. Oczywiście nie jest perfekcyjnie jak w Singapurze , ale bardzo do przyjęcia. Co kilka dni polewaczki wcześnie rano zmywały ulice, co jest o tyle dziwne, ,że w mieście brakuje wody. A jeśli spłukują wodą morska to żal tych właścicieli samochodów,pozostawionych na noc na ulicach, które dostają regularnie sporą dawkę soli.
20180428_100629aNa mnie największe wrażenie zrobił system koszy na śmiecie. Na zewnątrz nie rzucają się w oczy , ale najciekawsze dzieje się wieczorem , kiedy są opróżniane. Konieczna jest ciężarówka, która wyciąga trzymetrowy kosz ( warto zobaczyć to wideo!) , którego większa część,jak góra lodowa, jest wpuszczony w ziemię.  Efekt – kosze nie śmierdzą , nie wabią much no i są bardzo pojemne, nie zajmując miejsca na chodniku. Chodzi mi też po głowie myśl ,że jest to jakiś sposób na skądinąd popularną w pewnych kręgach metodę  lokowania materiałów wybuchowych w koszach na śmieci. Podobno u nas prowadzone są eksperymenty z głębokimi koszami , gorąco popieram , precz ze śmierdzącymi kontenerami !

Koty
20180502_100714a
Stambuł jest miastem kotów, to wiadomo od dawna choćby z powieści Orhana Pamuka , ale zaskoczyła mnie dbałość o zwierzaki. Na Wschodzie kotów jest mnóstwo, ale nie widziałem , aby na trawnikach czy chodnikach stawiano bezpańskim kotom miski z wodą czy karmą. Widziałem też kilka domków, całkiem zgrabnych z full wypasem , jedzeniem i piciem obok.
Psów jest dużo mniej , jest trochę yorków na smyczach , ale wrażenie robią wielkie , wielorasowe psy śpiące na chodnikach. W ogóle nie przeszkadza im ruch uliczny i nie są agresywne. Być może są wysterylizowane, bo wszystkie mają kolczyki w uszach.

Makijaż

20180503_104156aMłode Turczynki są w większości ładne , ale wszystkie są bardzo zadbane. Perfekcyjny makijaż, podkreślone czarne oczy , stonowane usta … pewnie przed wyjściem poświęcają sporo czasu na dodanie urody. Ale efekt jest wart tego czasu.
DSC09665a

Meczety
DSC09663aZadziwia mnie ilość meczetów, są wielkie i malutkie, wiekowe i w budowie. Jest to o tyle dziwne, że społeczeństwo tureckie nie jest przesadnie religijne, Ataturk walczyło świeckość państwa bardzo skutecznie,i w meczetach czasem tylko bywało więcej niż kilku modlących się.
Widać też dbałość o zabytki .Są dobrze utrzymane i wkomponowane w tkankę miasta.W wielu miejscach są prowadzone prace renowacyjne , także z udziałem środków zagranicznych.
Obcokrajowcy
DSC09739aJest ich sporo , Stambuł to tygiel narodów , ale , paradoksalnie , nie rzuca się to w oczy. Największe społeczności to imigranci z dawnych republik radzieckich i przybysze z południowych regionów dawnej Jugosławii.Mają urodę podobną do tureckiej , są ciemnowłosi i niewysocy , łączy ich też wiara i na ulicy trudno ich zidentyfikować. Łatwiej to zrobić w dzielnicach taka jak nasza,bo zajmują się przede wszystkim handlem.
Sporo jest Rosjan , a zwłaszcza Rosjanek. To przede wszystkim na ich potrzeby Turcy szyją wymyślne suknie z mnóstwem cekinów i ozdóbek, na widok których nasze panie odwracały się z zażenowaniem.
Napoje
DSC09595aNasze odkrycie to herbata. Jacek , który twierdzi, że nie pije w domu herbaty w ogóle za jednym posiedzeniem zamawiał dwie czy trzy.Przepiękny kolor i smak, fantazyjne szklaneczki w kształcie tulipanów – to wszystko sprawiło , że wrócimy tu choćby dla niej.
Hitem był także świeżo wyciskany sok z granatów. Jest ostry, mocny, kwaśny , ale orzeźwia i pobudza.Miejscowi preferują mix z sokiem z pomarańczy , jest wtedy łagodniejszy.
20180503_110318aLatających lodów nie próbowałem , podobno trzeba je kroić nożem, ale samo przygotowanie prezentuje się spektakularnie.
Istanbul kart
DSC09632aDla mnie , mieszkańca niedużego miasta, karta była objawienie. Łatwość nabycia, łatwość doładowywania i korzystania z niej były nie do przecenienia. Pewnie np. wrocławiakom, korzystających na co dzień z Urban kart sprawa wyda się banalna,
ale przy mnogości opcji transportowych w Stambule jeden bilet na wszystkie środki jest bardzo praktyczny. W Hongkongu na tej zasadzie funkcjonuje Octopus cart, można za jej pomocą robić także drobne zakupy i pewnie stambulska wersja będzie zmierzać w tę
stronę.
Włosy
20180505_125006aA właściwie przeszczepy włosów. W Stambule jest to bardzo popularny zabieg. Turcy generalnie mają bardzo gęste , czarne włosy i o nie dbają , fryzjerzy cały dzień mają sporo roboty , więc mężczyzna , który gubi włosy czuje pewnie upokorzony utratą tego atrybutu męskości. Miejsca pobierania cebulek z tyłu głowy odznaczają się białym bandażem , zaś miejsca docelowe to czerwone kropki z przodu czaszki. Tyle obandażowanych głów widziałem ostatnio w szkole, kiedy dzieci miały wszawicę . Ania mówiła , że rozwija się turystyka „włosowa” , przeszczep kosztuje już od 1000 Euro. I tyle też zaoszczędziłem na swojej łysinie.
Erdogan
DSC09765aZa kilka dni miał się odbyć wielki festyn przedwyborczy z udziałem prezydenta Erdogana.W chwili naszego przyjazdu tylko na placu Taksim można było zobaczyć samochód opancerzony i kilku żołnierzy , potem z każdym dniem atmosfera gęstniała.
W kulminacyjnym momencie , dwa dni przed fiestą , policyjne patrole z palcami na spuście karabinów widać było wszędzie. Zasieki z napisem Polis, które na co dzień niewinnie stoją oparte o mury domów teraz rozkładały się dumnie w centrum miasta.
Wzmożono kontrolę, umundurowani i tajniacy obmacywali przechodniów , zaglądając do torebek,niektórych zapraszając na pogawędkę na boku. Przedwyborcze plakaty z prezydentem Erdoganem wisiały wszędzie . 20180505_115922aJest zrównywany z z twórcą nowożytnej Turcji – Ataturkiem , ale niewykluczone, że proporcje zdjęć na plakatach wkrótce się zmienią. Jeśli więc ktoś pyta- czy tam jest bezpiecznie ? odpowiadam – tak , przy tej ilości policjantów i żołnierzy trudno nie czuć się bezpiecznie.
Ale to idzie w kierunku dyktatury, widok jakiegoś dostojnika udającego się do cukierni na ciastko w otoczeniu pięciu bystrookich młodzieńców w garniturach i dwóch czujnych żołnierzy w pełnym uzbrojeniu, z palcem na spuście na długo zostaje w pamięci.20180429_132349a

Tydzień w Stambule 2018 # 6 Pożegnalna ryba

20180429_130748bDziś w planach mamy Kadıköy , byliśmy tam już,  ale uliczki odchodzące od Istiklal wyglądały bardzo zachęcająco. I rzeczywiście, krążymy zaułkami , jest mnóstwo przytulnych knajpek , celem naszym staje się wieża Galata.
DSC00008bTrochę błądzimy , ale wreszcie jest . Stoi na niewielkim placyku , otoczona masą chętnych do zwiedzenia. Oczywiście z tego rezygnujemy, choć podobno widok jest spektakularny. I podobno jest winda. Podobno.Wracamy pieszo przez most Galata.
Wzdłuż barierek jeden przy drugim stoją wędkarze .Niektórzy wyławiają małe srebrne sardele na własny użytek , inni na sprzedaż a jeszcze inni wynajmują wędki chętnym. DSC00023bKulimy się , aby zarzucany haczyk nie urwał nam ucha, bo wszyscy wędkarze są tak skupieni na swojej robocie , że nikt nie patrzy, czy ktoś nie przechodzi za nimi. Pod nami , na niższej kondygnacji mostu ulokowano restauracje specjalizujące się w owocach morza. Nie zamierzamy z korzystać , na rybny obiad jedziemy do Üsküdar, części azjatyckiej miasta.Wypatrzona kilka dni temu restauracja jest prawie pusta.Rozanielony kelner zaprasza nas do witryny , gdzie z dumą pokazuje swój Numer 1 na dziś – turbota. Rzuca jakąś cenę z księżyca , ale nie to jest kwestią przesądzającą . Ryba jest po prostu ohydna, na ciele ma masę brodawki , które wyglądają jak wągry. Opowiadam przy stoliku o swoich wrażeniach , rozwijając wątek twórczo ale muszę przestać , bo nic byśmy dziś już nie zjedli. Nieco rozczarowany kelner przynosi nam nasze dania. Nic specjalnego a ceny bardziej europejskie niż azjatyckie.
20180428_192726bWieczorem jeszcze seans z sziszą , lokal jak zwykle pełny, skupieni na pufaniu bywalcy delektują się dymem , kobiet jest kilka, raczej turystki niż miejscowe.
Ostatni dzień spędzamy w podgrupach – Mariola z Jackiem idą na miasto , my z Dorotą po krótkim wypadzie do bazaru Egipskiego zalegamy na dachu hotelu , łapiąc promień słońca.
Samolot nie dość , że nie podaje nic do jedzenia ( LOT) to jeszcze ma solidne spóźnienie, ledwo zdążamy na samolot do Wrocka.

Wszędzie dobrze , ale w domu….

Tydzień w Stambule 2018 # 5 Topkapi i inne cuda

20180503_104141bWieczorny relaks zrobił swoje, rano jestem gotów na nowe podboje. Po śniadaniu Ania już czeka w lobby, załatwiła nam wejściówki do Hagia Sofii i Topkapi więc podjeżdżamy kilka przystanków do centrum. Kilkusetmetrowa kolejka do kasy dziś nam niestraszna,idziemy prosto do wejścia, patrząc z wyższością na frajerów z kolejki.Hagia jest olbrzymia, choć nieco mniejsza od Błękitnego Meczetu.I ma tylko 4 minarety a Sultanahmet 6 , ale to ona właśnie została ikoną kultury. Nazywamy potocznie Hagię Sofię meczetem ,ale właściwie w 1953 Ataturk przekształcił ją w muzeum.DSC09916b Ostatnio daje się zauważyć pewne znaki , które wskazują że przywódcy Turcji chcą przywrócić świątyni dawną funkcję. Z oburzeniem przede wszystkim społeczności greckiej i rządu greckiego ( Hagia Sofia była na początku kościołem ) spotkało się zorganizowanie czytania Koranu na zakończenie ramadanu.
DSC09895bByłem już tu raz czy dwa i wygląda to tak samo – wszędzie rusztowania , pozamykane fragmenty budynku, krzątający się robotnicy.Ale warto znowu zadziwić się ogromem budowli , widok od zewnątrz nie robi takiego wrażenia.
topkapiNazwę „Topkapi” usłyszałem pierwszy raz w dzieciństwie , kiedy interesowałem się kinem a na ekrany wchodził film z Meliną Mercouri pod tą nazwą. Od tego czasu jest dla mnie symbolem tajemniczego Orientu , nazwa jest krótka i wpadająca w ucho.
Od Hagii Sofii to kilka minut drogi.Budowę pałacu rozpoczął Mehmed Zdobywca w XV w, kolejni władcy go rozbudowywali do tego stopnia , że przekształcił się w miniaturowe miasto , z własnymi meczetami , bibliotekami , stajniami, szkołami a nawet mennicą.Rzeczywiście obiekt jest olbrzymi , szkoda , że zamknięty jest Skarbiec. Chętnie bym obejrzał jeszcze raz kosztowności i ozdoby kapiące złotem i lśniące kamieniami szlachetnymi a najbardziej miniaturowe ryciny i ilustracje Baśni z 1001 nocy. topkapi2Mimo upływu kilkudziesięciu lat mam je ciągle w pamięci.Sumiennie odwiedzamy wszystkie dostępne sale , nie robią już wielkiego wrażenia bo są prawie puste, tylko w zbrojowni szczęka mi opada na widok dwumetrowego miecza , który w rękach węgierskiego herosa musiał siać spustoszenie wśród wrogów.
Nie będę opisywał wszystkich obiektów , zainteresowani mogą je znaleźć łatwo w necie lub drukowanych przewodnikach.
Wycieczka po Hagii i Topkapi zajmuje nam kilka godzin , warto coś przekąsić.
Ania prowadzi nas do lokalu po przeciwnej stronie placu. To Sultanahmet Koftecisi , restauracja z bardzo skromnym menu , obejmującym tylko kilka pozycji. Specjalizuje się w kőfte czyli małych klopsikach w różnych wariacjach.kofte1Ta wąska specjalizacja spowodowała , że doskonalone od pół wieku klopsiki są niedoścignionym wzorem dla najlepszych. Mimo , że klientów zawsze jest dużo to w kolejce nie czeka się długo.
Kiedy klient zje swoją porcję natychmiast zjawia się kelner z rachunkiem i znacząco chrząka , aby opuścić lokal i zwolnić miejsce dla następnego gościa.
Najedzeni i napici jesteśmy gotowi na realizację drugiej części dzisiejszego programu czyli spacer do Meczetu Sulejmana (Süleymaniye Camii) . Podjeżdżamy tramwajem kilka przystanków i wysiadamy opodal Uniwersytetu.
uniwersytetPo drodze zaglądamy do kolejnego meczetu ,Meczetu Bajazyda , ale doprawdy to już przesada. Nie mówię tego głośno aby nie urazić naszej przemiłej przewodniczki ale wszystkie te świątynie zlewają się jeden , niekończący się obiekt i na samą myśl o kolejnym robi mi się jeszcze bardziej gorąco. Na szczęście obok znajdują się fajne pozostałości akweduktu Walensa , bardzo dobrze zachowane , spędzamy dobrą chwilę na kontemplacji. DSC09960bW związku z permanentnym brakiem wody w Konstantynopolu sprowadzano ją akweduktami z gór , wszystkie elementy tego przedsięwzięcia – akwedukty i kanały miały długość ponad 250 km. Ale brak wody i dzisiaj dokucza miastu – pobliska toaleta jest nieczynna z powodu braku wody, jak głosi informacja na drzwiach.
Ania wpada na świetny pomysł , aby w drodze do Sulejmanyie wstąpić na bozę. To dziwny napój , ni to jogurt ni to płynny budyń , smaczny i podobno bardzo rozgrzewający w zimie. DSC09964bAle chyba nas już bardziej rozgrzać nie można , mimo popołudniowej pory jest bardzo gorąco i dodatkowa rozgrzewka nie jest odczuwalna. Sam napój cieszy zmysły ale i lokal sprawia miłe wrażenie .Vefa Bozacisi działa od połowy XIX w. i bozę robi perfekcyjnie. Nobliwi panowie za ladą ładnie komponują z wystrojem no i są jakby przedłużeniem tradycji. Restauracja produkuje bozę także już na potrzeby handlu , ale picie w tym lokalu dodaje +5 do smaku.
Kawałek pod górkę i jesteśmy u wrót Meczetu Sulejmana .Jego twórcą jest najlepszy architekt Sinan ( tak , ten sam który wybudował meczet Mihrimah ) . Widok jest przepiękny, jesteśmy w końcu na całkiem solidnym wzgórzu. Meczet jest drugim co do wielkości po Blue Mosque.
DSC09976bNie zamierzam wchodzić do środka. Zobaczyć jeden meczet to widzieć jakby wszystkie, a widzieliśmy już ich kilka. Wystarczy. Zamiast tego oglądam sobie panoramę miasta i ludzi. Dużo miejscowych , turystów prawie nie ma . Nie widać też facetów w krótkich spodniach ( to ja) , w ciągu całego pobytu spotkaliśmy raptem kilku i to bardzo młodych. W ogóle nie widać za kobiet z obnażonymi ramionami. T-shirt to największa ekstrawagancja , jaka jest dopuszczalna wśród pań.
Ze wzgórza schodzimy wprost na egipski bazar , w którym dominują przyprawy . Kolorowe kopce przyciągają wzrok, czasem można dostrzec sklepik z baklavami , kapiącymi od miodu. Wąskimi uliczkami w tłumie ludzi przeciskamy się do wyjścia.
DSC09734bJeszcze tylko pożegnalna kawa w jednej z restauracji i rozliczamy się z Anią. Bardzo jesteśmy zadowoleni z jej usług,ma wielką wiedzę, znajomość miasta , no i mówi po turecku.Zarobione pieniądze chce wydać na łąkę w Macedonii, pokazuje zdjęcia.
Rzeczywiście , wygląda pięknie , kawał ukwieconej ziemi z widokiem na jezioro Ohrydzkie. Powodzenia !
Mariola rzuca propozycję , abyśmy wybrali się wieczorem na sziszę. Propozycja zostaje zignorowana, w grupie są ludzie o większym ego od jej i sprawia im satysfakcję możliwość narzucania swojej woli.
Pojednawczo proponuję , że zajdziemy tam jutro , jako podsumowanie naszej wyprawy. Jacek chce przed odjazdem jeszcze zjeść dobry , rybny obiadek a Dorota marzy o całodziennym pławieniu się w słońcu na dachu hotelu więc musimy sobie ułożyć plan na  ostatnie dni.
Dzisiaj jeszcze , Dorota proponuje Marioli saunę w piwnicy. Relaksujemy się solo, wieczorkiem idziemy na obiad do pobliskiej , całkiem sympatycznej restauracji.restaurant

Tydzień w Stambule 2018 # 4 Zostaję bejem

DSC09980b

Ania jest osobą wszechstronnie uzdolnioną, jest etnografem i antropolożką, doktoryzuje się w Stambule i Oslo , w wolnym czasie jest przewodnikiem. Przez kilka lat pobytu w Turcji bardzo dobrze poznała Stambuł , mam nadzieję , że pokaże nam miejsca do których sami byśmy nie trafili.
I rzeczywiście – proponuje przeciwny  do już znanego nam kierunek, jedziemy tramwajem i metrem na zachód , pooglądać pozostałości starych murów obronnych i bramę Edirnekapi.
Mury miasta budowano od zawsze , ale prawdziwy system obronny stworzony został za panowania cesarza Teodozjusza II (401-450), który władcą imperium został w wieku 7 lat.
mihrimahTo na jego rozkaz zbudowano słynne Mury Teodozjusza . Rozciągają się one na długości prawie 7 km km od morza Marmara do Zatoki Złotego Rogu.Na mury wstęp jest zabroniony, ale z Anią znajdujemy ścieżkę , całkiem stromą i tylko trochę niebezpieczną i wchodzimy kilka metrów w górę. Widok na zatokę jest przepiękny, choć mgiełka nie daje o sobie zapomnieć. DSC09751bSchodzimy i przez bramę Edirne ( Edirnekapi Surlari) wracamy do starej części miasta wprost do meczetu sułtanki Mihrimah ( Mihrimah Sultan Camii ).To właściwie pierwszy , duży meczet który zwiedzamy , jest bogato ozdobiony i robi spore wrażenie . Jest zbudowany przez najsłynniejszego budowniczego epoki ( XV-XVI w) – Sinana.
DSC09753bWarto dodać , że księżniczka Mihrimah jest jedną z głównych bohaterek znanego także i u nas tureckiego serialu „Wspaniałe stulecie”.
DSC09759bWąskimi uliczkami zmierzamy w kierunku Złotego Rogu.Jest prawie całkiem pusto , jaka ulga w porównaniu z zatłoczonym śródmieściem.Domki są niewysokie , stare i urocze, prawdziwy klimat Orientu.
DSC09907bMuzeum Chora , do którego dochodzimy po kilkunastu minutach to kościół, zamieniony w XVI w. na meczet. Odbyło się to prawie bezboleśnie, chrześcijańskie mozaiki po prostu zamalowano. Teraz trwają prace nad przywróceniem pierwotnej wersji zdobień , co oczywiście nie udaje się w pełni , ale efekt jest i tak bardzo satysfakcjonujący. Mozaiki przedstawiają sceny z życia Marii i Chrystusa, w przedsionku umieszczono portrety Proroków i świętych Starego i Nowego Testamentu.
DSC09769bRuszamy dalej , błądząc wśród krętych uliczek. Czas na odpoczynek , docieramy do miłej restauracji Molla Aşki, której głównym atutem jest piękny widok z tarasu na miasto . Popijamy herbatę i sok z granatów, turecki specjał.
20180501_124230bNaszym kolejnym celem jest meczet Eyupa , bardzo zatłoczone miejsce. Jest gorąco ale tłumy wyznawców , pielgrzymujących do grobu Eyupa, towarzysza Mahometa ,chętnie ściągają w to miejsce .
DSC09838bNaszym hitem jest parada chłopców , ubranych w sułtańskie kostiumy. To ich święto , dziś zostali obrzezani i chcą się tą nowiną podzielić ze wszystkimi. W Stambule , a pewnie i w innych miastach jest mnóstwo sklepów , oferujących przepyszne,bogato zdobione stroje . Kojarzy mi się to z naszą I Komunią , kiedy to dzieci stają się młodzieńcami ( lub pannicami).
Malowidła w ChoraDookoła rozciąga się dzielnica Fener-Balat , zamieszkana przede wszystkim przez ludność pochodzenia greckiego. DSC09790bDomy , jedno- i dwupiętrowe są w większości podniszczone, ale na parterze znajdują się różne fajne zakątki – kafejki, małe księgarnie , antykwariaty. Teraz stała się modną dzielnica artystyczną i ceny nieruchomości szybują w górę, ale nadal można trafić na przyzwoitą cenę ,od 200 000 TL za kamienicę, co prawda w kiepskim stanie technicznym.
DSC09787bBardzo fajnie się tu spaceruje , ale prawie ugotowani powoli ( to ja ) i szybciej ( inni) chcemy dostać się do ostatniego punktu naszego programu. Na wzgórze Pierre Loti można dostać się kolejką linową, ale Ania spojrzawszy na długość kolejki do kolejki zarządza marsz .
Idę ostatni, więc nikt nie widzi mojego wzroku skierowanego ku niebu. Kilkanaście minut wdrapujemy się stromym skrótem przez cmentarz , krok za krokiem , powoli mam dosyć.DSC09855bAle za chwilę docieramy do normalnego , turystycznego traktu i z góry spoglądamy na panoramę miasta i Złotego Rogu. O kolejce w dół nie ma co marzyć ,ale idzie się teraz dużo łatwiej. Teraz tylko żabi skok do przystani promowej , w drodze do Kadıköy zatrzymuje kilka razy więc podróż trwa dość długo , ale mi to nie przeszkadza – lepiej dobrze jechać niż źle iść. Anią sugeruje , abyśmy zjedli lunch w fajnej restauracji na Eminönü , rezerwuje stolik dla ” Marek-bey i przyjaciele” . I tak zostałem bejem, co oznacza po prostu „panem” , ale brzmi dużo bardziej egzotycznie.
Żegnamy się z naszą przewodniczką do jutra i przechodzimy mostem Galata na drugą stronę zatoki. Restauracja Hamdi znajduje się niedaleko , wygląda bardzo zachęcająco , ale beja Marka i ekipy spodziewali się dopiero za pół godziny. Jednak bystry szef sali , po naszym zapewnieniu , że nie będziemy spożywać dłużej niż dwie godziny znalazł nam miejsce najlepsze z możliwych, w wykuszu , z widokiem na Złoty Róg i plac przed nim.Lahmacun
Ania rekomendowała nam na przystawkę lahmacun , co okazało się małą pizzą , plackiem o wielkości talerzyka. Smaczne.Innych dań proponowanych przez nią nie było , wybieramy na chybił – trafił – średnie i drogie.
DSC09863bJestem mocno zmęczony , widok szeregu żółtych taksówek nasuwa mi myśl , że możemy wrócić samochodem.Bez zastanowienia  oburzona ekipa protestuje głośno. Nie wiem z jakiego powodu, jazda taksówką nie byłaby wiele droższa od tramwaju a nieporównywalnie wygodniejsza – klima, miękkie siedzenia ,ugotowane nogi odpoczną. No cóż, poziom empatii u niektórych szoruje po dnie.
Gnieciemy się w tramwaju , Turcy patrzą nieprzyjaźnie , zajmuję trzy razy więcej miejsca w tym ścisku niż oni , do tego swojego miejsca wymaga też plecak.Wychodzę , wypychając z wagonu wszystkich po drodze,zwisają mi tureckie przekleństwa .
Nie mam zamiaru ruszać się dziś już nigdzie , spędzam wieczór leżąc na łóżku. pucybut