Laos 2015 # 7 Słówko się rzekło , czyli o uczciwości

DSC06831

W lobby podają śniadanie, jajka i tosty; herbatę i kawę można zrobić sobie samemu. Kilka młodych , a w każdym razie młodszych ode mnie ,osób siedzi przy stołach i wgapia się w smartfony. Robili to samo wczoraj wieczorem.Wygląda jakby wcale nie kładli się spać.Kilka lat temu tacy młodzi backpackerzy wieczorami pili piwo i przekomarzali się z dziewczynami a rano, skacowani,omawiali plany na nowy dzień. Komórki zmieniają świat,nawet w tak drobnych aspektach.Szef woła do mnie ,że na śniadanie mamy udać się do hotelu.Niestety , moja Żona jeszcze śpi, więc siadam przy herbacie i otwieram smartfona.
Po pół godzinie wracam na górę, pakujemy bagaże i ruszamy na śniadanie .
W naszym hotelu recepcjonista wita nas jak starych znajomych, z menu wybieram jajecznicę a Dorota bananowego pankejka ( pancake – naleśnik).
Jajecznica nie mieści się na talerzu a pankejk przypomina średnią pizzę.Pisali prawdę w przewodnikach o obfitych śniadaniach.Szef przypomina ,że dzisiejszą noc spędzimy w jego hotelu.Chcemy wprowadzić się od razu , ale pokój nie jest jeszcze gotowy,idziemy więc w miasto.
W porannym słońcu ulice  wyglądają bardzo przyjaźnie,ludzi nie ma dużo , miejscowi dopiero nieśpiesznie rozkładają stragany a turyści już rozjechali się po okolicy.

DSC06825

Ulica Najtmarketowa jest jeszcze otwarta dla ruchu,śmigają tuk-tuki , prowadzi do głównych atrakcji LP, więc ruch jest spory.
Zaglądamy do knajpek , w jednej z nich podają kawę w stylu wietnamskim , chętnie przysiadamy.

vietnamese coffee1

Choć nie jestem smakoszem kawy to  wietnamskiej nie potrafię się oprzeć. Siedzimy przy ulicy, pogryzając słodycze i gapiąc się na ulicę. Na zwiedzanie mamy jeszcze czas, zwłaszcza ,że Witek P.ma plan w ciągu tych kilku dni, które chcemy tu spędzić, odwiedzić wszystkie Waty (świątynie buddyjskie) a jest ich sporo.Nad rzeką panuje miły cień, nazwanie nadbrzeżnej ulicy „bulwarem” byłoby nadużyciem, ale i tak nam się podoba.Trzeba tylko uważać pod nogi (wyszczerbione chodniki.Tam gdzie są.),przed siebie (spory ruch na ulicy) no i nad siebie ( aby uniknąć parzącego słońca). Obiecujemy sobie przejażdżkę na jednej z licznie przycumowanych łodzi, koszt godzinnej eskapady to 150 000 kip (75 zł).
Teraz jednak wracamy do hotelu, jest już dobrze po południu,obsługa zdążyła przygotować nam pokój. Jest bardzo ładny, wykończony ciemnym drewnem, szerokie łóżka zapraszają do drzemki.

20151111_123525

Nie ma co jednak marnować czasu , ja zabieram się za pisanie a moja Żona rozkłada się na tarasie i  łapie promienie.
Trochę nas nosi , zgadzamy się , że rowerowa przejażdżka byłaby miłym zwieńczeniem dnia.Obsługa przygotowuje nam rowery, darmowe i prawie nowe. Sporo młodych backpackersów korzysta w LP z rowerów. Odległości nie są duże i mimo sporego miejscami ruchu ulicznego jedzie się znakomicie. Kierujemy się za miasto, na wschód , z biegiem rzeki.Za miastem odbijamy w bok od szosy, ale szutrowa, pofalowana droga po kilku kilometrach pokazuje swoje niemiłe oblicze i zawracamy do hotelu, robi się zresztą późno.
Jeszcze sandwicz na kolację i testujemy , czy łóżka są rzeczywiście tak wygodne,na jakie wyglądają.

20151111_181652
Na śniadanie dostaję omlet, wielkość budzi respekt, ale daję radę. Nie chce nam się ruszać z tego hotelu, ale następne mamy w innym , Nock Noy, zlokalizowaliśmy go wczoraj, wygląda skromniej , choć cenowo zbliżony. Recepcjonista woła nam tuk-tuka, nieśmiało wspominam ,że  obiecał zwrócić nam kasę za poprzednią noc.Nie ma ( w tej chwili…)  pieniędzy, obiecuje , że jutro przyniesie nam do nowego hotelu.Jasne,tego się można było spodziewać,wielkiej nadziei nie miałem ale trzeba było spróbować.
Tuk-tuk zatrzymuje się przy guesthousie , w którym mieszkaliśmy wczoraj,jego szef wręcza nam zwitek banknotów.
Jestem w szoku, z grubsza liczę,zgadza się co do dolara.Ciepło mi się robi na sercu , nie chodzi przecież o te kilkadziesiąt dolców a o uczciwość, o którą nie tak łatwo.

DSC06833
Recepcjonista w Nock Noy („Nuknoj”) wita nas jak starych znajomych, od razu dostajemy pokój, przypominamy o drugim , dla naszych przyjaciół. Oczywiście jest już gotowy, ale oni przylatują dopiero o 14. Czas oczekiwania na nich postanawiamy umilić sobie przejażdżką po rzece. Jest miło, mamy całą łódkę do dyspozycji.Płyniemy w górę rzeki,na jednym brzegu widać sporo zabudowań, kręcą się ludzie , podpływają barki, zwożą towar, po przeciwnej prawie pusto, widać tylko małe wioski i biały dach Watu na wzgórzu.

20151112_113847
Rzeka wygląda na płytką, ale w porze deszczowej ma nawet kilkadziesiąt metrów głębokości. Na środku toru wodnego sterczy łacha,kilku ludzi pracowicie nosi wodę z rzeki i podlewa świeżo posadzone roślinki.Sprawia to nieco surrealistyczne wrażenie, ale w tym klimacie i na żyznym, rzecznym mule efekty są pewnie warte ciężkiej pracy.Na brzegach rzeki też widać takie ogródki, rzuca się w oczy staranność , z jaką mieszkańcy nasadzają rośliny,grządki są równiutkie i symetryczne.

RIMG12861

Łódka pyrka miarowo, łagodnie wymijamy wiry na rzece,ogarnia nas błogostan.
Pół godziny w jedną , pół godziny w drugą stronę, wracamy do hotelu i w recepcji zamawiamy taxi na lotnisko.Przestronna Toyota
powinna nas wszystkich pomieścić.

4 myśli na temat “Laos 2015 # 7 Słówko się rzekło , czyli o uczciwości

  1. Proponuję poprawić błędy interpunkcyjne tj. brak spacji przed przecinkami tudzież zbędne spacje przed [interpunction nazi]. Czytałoby się o wiele lepiej.

    Pozdro 25

    Polubienie

    1. Sprawdzałem milion razy, ale jeszcze raz to zrobię . Najgorsze, że strona inaczej wygląda na kompie, inaczej na tablecie czy smartfonie. No ale nikt nie mówił , że będzie lekko 😎

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.