Góry Laosu 2023 #6

Dziś czeka nas poważne wyzwanie – prawie cały dzień w busie. Sai jest z nami ostatni dzień, ale żegnamy się dopiero po przybyciu do celu , czyli miasteczka Muang Khua. Tu przekazuje nas kolejnemu przewodnikowi o imieniu Joy. Myślę ,że z pożegnalnego tipa jest zadowolony, obyło się bez pożegnalnych łez.Guesthouse jest porządny i czysty, z tarasu rozciąga się piękny widok na rzekę Nam Ou.Po spacerze po niezbyt interesującym mieście udajemy się kolację.
Siedzimy trochę w restauracji opodal, ale zmęczenie daje o sobie znać. Około północy budzi mnie telefon. Nie dzwonił ostatnio wcale, bo wyłączyłem dane mobilne , ale to odezwał się WhatsApp.


To Maciej, który prosi o przekazanie mu lokalizacji hotelu na Googlach.W tle słychać głośne rozmowy, śmiechy a nawet mlaskanie. Przychodzi mi do głowy, że dla Macieja „integracja” nie jest pustym słowem. Chyba nie bardzo udaje mi się przekazać mu lokalizację hotelu, bo dzwoni jeszcze dwa razy.Po pół godzinie jeszcze raz . Prosi o podanie nazwy naszego przybytku. Gdy na głos dzieli się tą informacją z lokalnymi znajomkami słychać salwę śmiechu. Nie wiem o co chodzi, ale zamykamy na tym konwersację. Rano okazuje się ,że po rozejściu się Maciej postanowił zaopatrzyć się w zapas piwa i wybrał się na miasto i się zgubił.Nie było to trudne , bo w środku nocy, gdy pali się tylko kilka lamp na ulicach otoczenie wygląda zupełnie inaczej niż za dnia. Dobrze, że trafił na imprezującą młodzież.
Skłonił ich do spaceru po mieście w celu odszukania naszej miejscówki , ale bez rezultatu. Dopiero słysząc nazwę hotelu stwierdzili , że znajdują się kilkadziesiąt kroków od niego.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.