Wyprawę na Patong odbywamy we czwórkę, Witek z Iwoną chcą relaksować się przy hotelowym basenie. Mieli ciężką noc, tajskie żarcie czasem płata figle.Tuk-tuk wiezie nas przez Phuket, kurczę , nie wiem , gdzie jestem , choć spędziłem tu ładnych parę dni w poprzednich latach.Kierowca zatrzymuje pojazd i wskazuje kierunek. No tak , to Patong. Kontrast z naszym zaciszem w Secret Cliff jest ogromny.Mnóstwo ludzi , hałas, zabawa na całego. W dzień ulica jest nie poznania, odbywa się tu normalny ruch a wesołe przybytki są zamknięte.Teraz jednak z minuty na minutę ludzi jest coraz więcej. Każdy bar podaje swoja muzę jak najgłośniej się da, w kilku muzycy przygotowują się do występów na żywo.
Jesteśmy trochę oszołomieni, zaczepiają nas sprzedawcy pamiątek , naganiacze klubów go-go zapraszają na ping-pong show,panowie o latających oczkach szepczą „cocaine, opium”. Nie skorzystamy , tym bardziej, że relaks z użyciem narkotyków jest niezwykle surowo karany w Tajlandii a nikomu nie uśmiecha się spędzić kilkunastu lat w tajskim więzieniu, nie bez powodu owianym ponurą sławą.Nie mówiąc już o tym ,że nikt z nas nie jest amatorem narkotyków , wolimy inne używki.
/opakowanie papierosów z niedwuznaczną przestrogą /
Dla świętego spokoju wstępujemy do jakiegoś baru, drinki, piwko, jakieś shoty i gapimy się na ulicę.Wygląda na to ,że S. dobrze się bawią, takich miejsc nie ma zbyt wiele na świecie, o Wielkopolsce nie wspominając.
W Tajlandii są trzy miejsca owiane podobną aurą dekadencji – własnie Patong, Patpong w Bangkoku i Pattaya .W Pattai nie byłem , Patpong zaś jest dużo większy, to cały kwartał ulic ( pisałem o tym w notce Kambodża 2011 # 1 Przesiadka w Bangkoku ,ale Patong też robi wrażenie . To niezbyt długa uliczka , od której odchodzą zaułki ( soi), w których też tętni życie , powiedziałbym , że nawet jeszcze bardziej wyuzdane.Jest koło 20, prawdziwy ruch zaczyna się tu trochę później i trwa do późnych godzin nocnych.
Rachunek w knajpie jest dość słony, wstępuję do 7/eleven ( wielka sieć franczyzowych markecików, rozsiana po całej Azji) i
kupuję dwie bombki naszego ulubionego rumu (tak określa ten napój producent ) Sang Som , dla uproszczenia nazywamy go Samsung. Na końcu uliczki dochodzimy do plaży , mimo wieczornej pory ruch jest olbrzymi , chwilę trwa , zanim przedostaniemy się na drugą stronę jezdni.W ciemności plaża wygląda zachęcająco , nie wierzą mi za bardzo , kiedy opowiadam ,że za dnia panuje tu bałagan, przewala się mnóstwo ludzi, ryk motorówek ciągnących paralotnie nie pozwala się zrelaksować a co chwila zaczepiają cię masażystki, sprzedawcy pamiątek i jakiś tkanin różnego przeznaczenia, panie oferują tatuaże a panowie zapraszają na happy hour – dwa piwa w cenie jednego – w pobliskich knajpach.
Wracamy z powrotem na uliczkę rozpusty, zaglądając do barów.Trochę zgłodnieliśmy, więc ruszamy na poszukiwanie normalnego lokalu, choć młodzi wciąż czują niedosyt. Obiecuję ,że wrócimy tu jeszcze za parę dni i wychodzimy na miasto. Tutaj ruch jest też duży ale do ogarnięcia,trochę ogłuszeni siadamy w jakimś lokalu , jemy i tuk-tukiem , po krótkich targach, wracamy do domu.
P. jeszcze nie śpią, nie są zbyt usatysfakcjonowani samotnym popołudniem, kolacja w naszej restauracji ( mimo wspaniałej panoramy oświetlonego Karon) nie przypadła im do gustu,chyba restauracja nie nastawia się na tak wysublimowane podniebienia.
Przeszkadzało im także towarzystwo masy Chińczyków, którzy zdominowali nasz resorcik. O inwazji Chińczyków jeszcze napiszę.
Iwona słucha opowieści Artura o przygodach na Patongu z kamienną twarzą, Witkowi błyszczą oczy.
Kolejny dzień zaczyna się jak co dzień – spotkanie na śniadaniu , o 10 wyjazd na plażę, smażenie/moczenie, powrót. Tym razem mamy w planie po plaży zażyć masaży w miasteczku.Pierwszy raz władzę nad moim ciałem ma ladyboy – masażysta/ masażystka.
Ladyboy to trzecia płeć, nie wiadomo właściwie , dlaczego jest to zjawisko tak rozpowszechnione w Tajlandii ( i w zasadzie – tylko w Tajlandii).
To przeważnie chłopaki , którzy czują się kobietami i robią wszystko , aby się do nich upodobnić.Chirurdzy plastyczni pracują jak robotnicy przy taśmie na trzy zmiany ,podobnie producenci medykamentów ,ale efekty są widoczne gołym okiem , proporcjonalnie do zainwestowanej kasy.Jeśli zobaczycie wysoką ,piękną Tajkę, od której nie możecie odwrócić oczu to możecie być pewni ,że to ladyboy.Jak odróżnić Tajkę od ladyboja ? Trzy cechy są charakterystyczne : ladyboje mają męskie grdyki, męski kształt nóg i głęboki głos. Oczywiście , rozpracowanie ich według tych kryteriów może nie być w pełni skuteczne , jedyną pewność daje badanie organoleptyczne … Co ciekawe, dla Tajów nie stanowią oni dziwactwa , które wytykają palcami,są pełnoprawnymi członkami społeczności.
/ turniej siatkówki wodnej (?) lejdybojów w Pattaya /
Moja masażystka nie jest z tych pięknych, krążących po Patongu, ale siłę w rękach ma odpowiednią do mojej budowy .
Obok salonu „Massage” jest mały kantorek biura turystycznego , bookujemy tam bilety na jutrzejszy rejs. W programie jest zwiedzenie trzech wysp w zatoce Phang Nga, w tym najsłynniejszej Ko Tapu , znanej jako Wyspa Jamesa Bonda, jakieś groty ,kayaking i lunch.
W recepcji Iwona i Witek konferują z obsługą, chcę pomóc ale szybko zamykają sprawę. Mam nadzieję ,że się dogadali, choć porywczy francuskoangielski Witka i eteryczna osobowość Iwony. która po angielsku mówi dobrze i starannie , ale bardzo cichutko nie daje podstaw do optymizmu.
Przeczytałam z ciekawością choć nie mogę powiedzieć, że zachęciłeś mnie do podróży 🙂
PolubieniePolubienie
A tak się starałem …może przeczytaj jeszcze raz ? 😉 pozdr
PolubieniePolubienie
Pattaya … wspominam z sentymentem 🙂 Tajlandia to zawsze trafiony kierunek…
PolubieniePolubienie
Zgadza się , od Tajlandii wszystko się zaczyna .pozdr
PolubieniePolubienie
Chyba cieszę się, że nasza podróż do Tajlandii upłynęła na innej wyspie 😉 Namiastkę „atrakcji”, które opisujesz zakosztowaliśmy w Patpong w Bangkoku i chyba nam wystarczyło na cały pobyt 🙂
PolubieniePolubienie
Jest więcej anty-fanów Patongu widzę, pewnie pro-fani się wstydzą .Nie wiem czego 😉
pozdr
PolubieniePolubione przez 1 osoba