Sri Lanka 2022 #20 Unawatuna

Kolejny dzień na plaży. Kasia od rana nurkuje, Zbyszek nie lubi się smażyć , spaceruje wzdłuż morza.W swoim otoczeniu mam kilka osób , które lubią chodzić. Mam wrażenie , że dzięki chodzeniu , czasem całkiem szybkim , czują się lepiej. Ich życie jest pełniejsze, widzą więcej niż inni , nie marnują czasu na głupie siedzenie czy polegiwanie. Wartość poznawczą mierzą ilością przebytych kilometrów. Czasem ta zależność się sprawdza, ale częściej – nie.Z drugiej strony leżenie bykiem na plaży czy przy basenie też jest bez sensu . Najlepiej jest wyważyć jedno i drugie i żyć tak komuś w duszy gra.
Więc nie idę ze Zbyszkiem , nie leżę plackiem jak Dorota tylko idę potaplać się w oceanie.Wczoraj ustaliliśmy , że po południu podjedziemy do pobliskiego Galle. Zdaję sobie sprawę, że nasze uzgodnienia oparte są bardzo kruchych podstawach ,ale skoro to była moja inicjatywa to nie mogę jej bojkotować. Jemy lunch u pani gospodyni i wracamy do hotelu.
Nie jest już tak gorąco, chwila relaksu po klimą w pokoju i możemy ruszać. Kasia niezbyt jest zachwycona nurkami , Sri Lanka nie słynie ze spektakularnych raf , musi jej wystarczyć sam dreszczyk emocji przy zanurzaniu się.
Przystanek autobusowy jest niedaleko hotelu, dobrze , że po naszej stronie ruchliwej szosy. Ciągle mamy problemy z ruchem lewostronnym. Sporo ludzi oczekuje na transport, ale wszyscy się pakują do pojazdu.
Pan sprzedający bilety bardzo sprawnie wyłuskuje nowo przybyłych i kasuje jakieś małe kwoty. Muzyka głośno gra, kierowca daje gazu, gapimy się na kolorowe obrazki, którymi obwieszony jest pojazd.
Mieszają się elementy różnych religii, tematy filmowe z Bollywood czy Gwiezdnych Wojen, kolorowe landszafciki czy po prostu ogłoszenie czy cenniki. Egzotycznie.

Do Galle nie jest daleko , kilkanaście minut jazdy i jesteśmy na dworcu autobusowym pod Fortem.Autobusy są wszędzie , to największy dworzec w kraju, ciężko zlokalizować miejsce i pojazd , którym będziemy wracać, tym bardziej, że większość nie ma tabliczek . Ale na razie się tym nie bardzo martwimy.
Fort wygląda imponująco, przechodzimy obok placyku , na którym toczy się mecz krykieta.

To najpopularniejszy sport w tych rejonach – w Sri Lance, Indiach, Pakistanie. Telewizja non – stop nadaje transmisje czy powtórki z meczów, nawet takie mecze jak ten, na prowizorycznym boisku, mają swoich gorąco reagujących widzów.
Galle to średniej wielkości miasto, czwarte pod względem wielkości w Sri Lance, mające ok. 100 tys.mieszkańców.Składa się z dwóch części – starszej , czyli Fortu i nowszej , w głębi lądu.
Nas interesuje fort, zajmujący powierzchnię ok.30 ha. Przy pięciu głównych ulicach mieści się ok. 400 domów.Są otoczone murem a mieszczą sklepiki z pamiątkami , jubilerów, a przede wszystkim lokale i hotele.

Idziemy główną uliczką w kierunku latarni morskiej.

W Bastionie Holenderskiej Flagi spotykamy Darshana z rodziną. Miłe i niespodziewane spotkanie. Spacerujemy uliczkami fortu, podziwiamy bastiony z armatami i odrestaurowaną latarnię morską .

Przy wyjściu , już o zmroku zauważamy ładnie oświetloną Wieżę Zegarową.

W tych ciemnościach zlokalizowanie autobusu u Unawatuny nie miało szans powodzenia,dogadujemy się z tuk-tukowcami.Jazda odkrytym pojazdem w tym wieczornym smogu nie należy do najprzyjemniejszych i najzdrowszych, ale to tylko kilka chwil i jesteśmy pod hotelem.
Idziemy coś zjeść, Kasia wypatrzyła knajpkę , gdzie podają roti . Roti to dość grube , smażone placki z różnymi nadzieniami. Zawijane są podobnie jak nasze naleśniki, ale są dużo grubsze i przez to trudniejsze w obsłudze. Lokalik wygląda na , hmm, niewykończony , ale cieszy się powodzeniem. Nie ma co wybrzydzać, za parę złotych nie kładziemy się głodni spać.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.