Wyjazd zaplanowany jest na 7:30 co oznacza , że śniadanie zdążymy już mocno przetrawić. Oferta bufetu niezmienna – wariant 1 -owoce plus jogurt ( śniadanie małe i niezbyt pożywne ,nie polecam). Wariant 2 : śniadanie amerykańskie – dwa tosty,jajecznica z dwóch jajek, kawałek bekonu, jednorazowy dżemik.No i wariant 3 – „typical” – to samo amerykańskie tylko zamiast bekonu Gallo Pinto , czyli kupka ryżu z fasolą. Generalnie śniadaniami nie jesteśmy rozpieszczani a na inne posiłki nie ma czasu więc nie odżywiamy się zgodnie z najnowszymi trendami, chyba , że ostatnio lansuje się coś, o czym nie wiem.
Busik podjeżdża z opóźnieniem, ale prawie pusty. Ładujemy się do środka , kierowca zaprasza mnie na przednie siedzenie, pełnię funkcję jego nieformalnego zastępcy i na następnym przystanku strofuję pasażerów , żeby się pośpieszyli z wsiadaniem.
Na jeziorze Arenal , u podnóża wulkanu czeka już nas łódka. Bardzo pomocna obsługa pomaga nam zatargać bagaże po błotnistej dróżce, moja Żona , która ma zawsze szczęście; tym razem weszła w kupę i chłopaki płuczą jej buty w jeziorze. To leży także i w ich interesie – lepiej umyć podeszwy niż pokład łodzi. Ruszamy, czeka nas półgodzinną podróż.Jak na komendę wszyscy uruchamiają komórki, tu , na środku jeziora , na końcu świata internet bezprzewodowy ma się dobrze. Hasło i adres do FB oraz strony internetowej można odczytać z tablicy z każdego miejsca na pokładzie.Dwudziesty pierwszy wiek…
Bagaże przenosimy przez jakieś trzciny, nie wygląda to profesjonalnie , ale się sprawdza, po kilkunastu minutach wszyscy są zapakowani do busów.Niestety , tym razem moje doświadczenie w kierowaniu masami ludzkimi zostało zignorowane, siedzę na doczepianym krzesełku. Czeka nas półtoragodzinna podróż szutrową drogą w górę , w dół, w górę , w dół…Droga jest wąska i wyboista, miejscowi mówią na ten typ – bumpy. Po 45 minutach skakania przerwa w przydrożnej knajpce a potem już jest lepiej.
Od tej chwili droga jest trochę lepsza, o 14 meldujemy się w hotelu Rainbow Valley Lodge. Christian , młody właściciel ,trzy razy się dopytuje jak się nazywa moja Żona, po czym natychmiast zapomina jej piękne imię . Casus – patrz poprzednia notka.
Facet z facetem zawsze znajdzie wspólny temat, przeważnie jest to futbol, miło było usłyszeć ciepłe słowa o Lewandowskim i wspomnieć o Juniorze Diazie z Kostaryki , który grał swojego czasu w Wiśle Kraków i pocmokać o formie Kaylora Navasa, bramkarza Barcelony.
Ponieważ nasz pokój nie jest jeszcze gotowy mamy okazję po zaczekowaniu pogadać o planach na jutro.
Wybieramy wariant kombinacyjny, 3 w 1 – Canopy Walk+Tram Tour+ZipLine. Nazwy brzmią dobrze, co oznaczają dowiemy się jutro.
Za kilka minut zasiedlamy nasze nowe mieszkanko. Wygląda nieźle, to piętrowy domek , przy czym my zajmujemy piętro z aneksem kuchennym . Jest przeszklony, rozciąga się wspaniała panorama na dolinę i góry. Okna się otwierają, Christian ostrzega, aby raczej je zamykać , bo grasują małpy. Kiedy się już rozpakujemy zabiera nas na przejażdżkę po miasteczku. Do centrum mamy z buta około 15 minut,bez buta chyba więcej. Nie jest źle. Staramy się zlokalizować kluczowe punkty, bo oferta hotelu nie zawiera śniadań i coś na te śniadania musimy zakupić.Wysiadamy w centrum , wrócimy sami. Dobrze ,że jest piekarnia, kupujemy bułki, chleb a i na miejscu miło jest wciągnąć francuską bułeczkę z mięsem. Trzeba się przejść trochę w górę , aby dotrzeć do głównego kompleksu handlowego , zwanego dumnie ” Plaza”. Ciężko znaleźć market ale się udaje, robimy podstawowe zakupy, wybór nie jest oszałamiający.Jeszcze tylko owoce i wracamy do domu, po pół godzinie jesteśmy w recepcji.
Widok przepiękny, nie odchodziłabym od okna!
PolubieniePolubienie
Czasami człowiek się czuł jak w kinie 3D, kiedy chmury dają przedstawienie 🙂 pozdr
PolubieniePolubienie
Ja też 🙂 Uwielbiam podróże. Ostatnio wybieram Polskę, żeby lepiej ją poznać, bo dawniej podróżowałam głównie po Świecie. Ale lubię czytać o miejscach, w których nie byłam.
PolubieniePolubienie
Ja Polskę i Europę zostawiam na później , kiedy będę miał 300 zł emerytury. Póki sił starczy uciekamy jak najdalej 🙂
PolubieniePolubienie
Śniadania rzeczywiście nie wyglądają sympatycznie, a tu trzeba się posilić przed egzotycznym zwiedzaniem!
PolubieniePolubienie
Nie było tak źle, plusem jest , że schudłem trochę bez ukochanego pieczywka. W ogóle to tam /Kostaryka,Panama/ pieczywo praktycznie nie istnieje. Smutne 😉
PolubieniePolubienie
W Chinach podobno też nie ma pieczywa 😦 Nie ma to jak przezwyczajenia 🙂
PolubieniePolubienie
Jest tylko ryżyk. Jedyne co pozostaje to starać się przekonać , że każde ziarnko to taka mała bułeczka 🙂
PolubieniePolubienie
Świetny Blog! Na pewno wrócę! 🙂
PolubieniePolubienie
Zapraszam , co tydzień w sobotę gorrrący , świeżutki wpis 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo przypominasz mi mojego Tatę, z wyglądu też 🙂 Zawsze zabierał nas na różne wyjazdy, dzięki temu zwiedziłam pół Świata 🙂 Bardzo fajny blog 🙂
PolubieniePolubienie
Miło mi , na pewno to świetny gość 🙂 U mnie też ojciec rozbudził ciekawość świata, szkoda , że komuna zatrzasnęła przed nim możliwości , które są teraz .
PolubieniePolubienie
Wygląda na dużą wilgotność w powietrzu .-)
PolubieniePolubienie
Intuicja cię nie myli. Jeśli wystarczy ci cierpliwości to zobaczysz jakie mogą być skutki huraganów 🙂 pozdr
PolubieniePolubienie
Marzy mi się Kostaryka i to prawda, że bardzo miło się robi jak tubylcy wspominają naszych rodaków. Zwykle są nimi Papież i Wałęsa. Super, że Lewandowski dołączył do tego grona.
PolubieniePolubienie
Najlepsze,że żaden z lokalesów nie zna żadnych Polaków osobiście, nie bywamy tam. Ale tv globalizuje 😀
PolubieniePolubienie
Przepięknie to wszystko wygląda, jestem pod ogromnym wrażeniem 😉 To miejsce trochę jak z innego świata, zupełnie innego, niż ten nasz 🙂
PolubieniePolubienie
Najlepsze foty dopiero przed nami, zapraszam na tkolejne soboty 😎 dzięki
PolubieniePolubienie
Ale trafiłam! Właśnie niedługo wybieram się w te rejony. Zabieram się za czytanie całej relacji 🙂 Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Piłka nożna zawsze i wszędzie łączy ludzi. Nawet jak dzieli, to i tak trochę łączy 😉
PolubieniePolubienie
Jeszcze lepszy numer był Parricie, ale o tym za dwa-trzy odcinki , zapraszam do obserwowania ! 🙂
PolubieniePolubienie
Ależ tam ślicznie ❤
PolubieniePolubienie
Oj uśmiałam się czytając Wasze przygody. A już ten internet na terenie, który wydaje się dziki to w ogóle rozkłada na łopatki. Bardzo podoba mi się ten blog, jest taki wesoły, a wycieczka niezapomniana 🙂
PolubieniePolubienie
Zapraszam do obserwowania, obrazki z Kostaryki i Panamy zajmą jeszcze kilkanaście wpisów 🙂 Dzięki !
PolubieniePolubienie
Zazdroszczę
PolubieniePolubienie
Wspaniałe widoki! Idealne miejsce na odpoczynek 🙂
PolubieniePolubienie
Tylko za często deszcz pada 😉
PolubieniePolubienie