Kostaryka 2016 # 13 Parrita , czyli mały bije Jankesów

flower-costa-rica1Christian pomaga nam zakupić bilety do Parrity. Wg, niego mamy trzy opcje : najtańsza, publicznymi autobusami , co najmniej dwie przesiadki,powinniśmy dotrzeć wieczorem na miejsce.Kosztuje kilkanaście dolarów.Druga-średnio tania to skorzystanie z prywatnego busa, zabiera 8-10 ludzi, kosztuje 50 USD.Trzecia to skorzystanie z prywatnej taksówki. Koszt wysoki, choć nieznany. Decydujemy się na wariant środkowy, pierwszy wydaje się ciekawy ze względu na koszty , ale przechodząc kilka razy koło Plazy widzieliśmy nieszczęśników , koczujących tam całymi dniami.Ponieważ Christian zaraz wyjeżdża na zasłużony urlopik pożegna nas jego brat. Ranek jest zimny i mglisty,obok nas czeka rodzina na wyjazd do jakiejś atrakcji, ubrani są w czapki i szaliki. Ja tradycyjnie w krótkich spodniach i t-shircie. Moja Żona po raz pierwszy ( i ostatni) założyła kamizelkę.
Brat Christiana to wesoły chłopak , gadamy, daję mu na pamiątkę ładną naklejkę z herbem Leszna, bystrzak , zaraz wklepał w Google nazwę  miasta i znaleźliśmy płaszczyznę do rozmowy.
taxiNiestety, oczekiwanie się przedłuża, samochód ma spóźnienie pół godziny.Przyjeżdża ładna, czerwona toyota, która zawiezie  nas na punkt zbiórki. Miły kierowca pomaga nam się zapakować i informuje, że będziemy w Parrita za trzy i pół godziny.
Jesteśmy mile zaskoczeni ,bardzo nam to pasuje, widać firma nie miała chętnych w odpowiedniej ilości i aby się wywiązać wysłała samochód osobowy zamiast busa.
Kierowca , młody chłopak , nie rozmawia po angielsku, ale  parę słów zamieniamy. Droga przez pierwsze 20 kilometrów jest bardzo wyboista, szutrówka jest poprawiana na wielu odcinkach ale i tak wleczemy się niemiłosiernie.

pacific-behind-the-mountainsDopiero od Quesady droga się poprawia a nawet przechodzi na krótkim odcinku w płatną dwupasmówkę.
quesada-costa-rica

tarcoles-crocsPrzy jednym z mostów ,w Tarcoles, się zatrzymujemy , tu można zjeść , wypić , kupić pamiątki i popatrzeć na aligatory. I to takie prawdziwe, żyjące na wolności. Po długim mostem leży kilkanaście osobników, dalej kolejne.To potężne okazy , i , podobnie jak iguany w La Fortuna – kompletnie nie interesują się ludźmi. To znane miejsce , zatrzymują się tu praktycznie wszystkie wycieczki, które jadą na południe bądź północ.
crocsOd tego miejsca do Parrity jest już tylko godzinka. Kiedy wyjaśniam kierowcy do jakiego resortu zmierzamy to cmoka z uznaniem.Hmm, albo ja coś przeoczyłem na etapie rezerwacji albo też w tej okolicy resorty nie obfitują. Przejeżdżamy przez całe miasteczko, wygląda fajnie , niezbyt ładnie i czysto ale ja lubię takie miejsca gdzie ludzie są zajęci swoimi sprawami a nie polowaniem na portfele turystów.
Za rzeczką skręcamy w prawo, potem jakieś przedmieścia, potem lasek palmowy i jesteśmy w hotelu. Jedzie się ładnie , ale to ponad 10 kilometrów od miasta.
Czy będziemy skazani na trzydniowe odosobnienie ?
tarcolesKierowca wyrzuca nas przy recepcji, zawija się i odjeżdża. Pani w recepcji jedną ręką przytrzymuje niemowlę , kwilące na posłanku na podłodze, drugą usiłuje na komputerze wyszukać rezerwację.  Po chwili jej się to udaje , pani oznajmia , że musimy poczekać do 14 , jeszcze dwie godziny, bo pokój jest niegotowy.
Pierwszy raz mi się zagotowuje – jak to niegotowy? Jesteśmy tu sami , żadnych innych gości nie widać i tak było od kilku miesięcy, bo trwa pora deszczowa.
Wiedzieli , że przyjedziemy to nie mogli przygotować jednego pokoju ? Czy to naprawdę czterogwiazdkowy hotel ?
Okazuje się , że to nie koniec porażek. Pytamy , gdzie możemy te dwie godziny przesiedzieć przy kawie, a najlepiej coś zjeść, bo od śniadania minęło sporo czasu.
Restauracja w hotelu działa , owszem , ale tylko od 18 do 20 , wtedy można zjeść jakiś posiłek.Pechowo się składa tylko , że dziś poniedziałek , bo w poniedziałki jest i tak nieczynna.Najbliższy lokal jest mieście . 10 km stąd.Pani widząc nasze miny oferuje własnoręczne sporządzenie jakiegoś posiłku , ale wydaje nam się tak bardzo rodem z Barei , że zostawiamy bagaże i idziemy do miasta, mamy w końcu wolne dwie godziny.

parritaPogoda na szczęście ładna, jest trochę gorąco , ale aleja wśród palm bardzo klimatyczna.I tak wędrujemy nieśpiesznie , cykając fotki na prawo i lewo , ale powoli mamy dosyć. Na szczęście przejeżdżający stary pikap zatrzymuje się na nasze błagalne machnięcia, pakujemy się przednie siedzenia, nie jest zbyt komfortowo, ba , nie jest w ogóle komfortowo,do tego pan kierowca pokazuje , żeby zamknąć okno. Nie jest to łatwe , bo muszę to robić przy otwartych drzwiach, ale dajemy radę. Kierowca wrzuca klimę na maksa, wiadomo , goście wpadli.
Pod miastem kierowca skręca w osiedle i przez strzeżoną bramę wjeżdżamy na jakąś posesję. Zatrzymujemy się , kierowca negocjuje z tęgą lokaleską. Dochodzą do porozumienia i zaczynają opróżniać pakę samochodu. Wychodzę , aby pomóc. Jakieś kartony, plastiki, stalowe konstrukcje. Wszystko idzie dobrze ,ale szefowa protestuje kiedy zwalamy kartony , które są przemoczone. Chwilę się przekrzykują , kończy się tym , że zbieramy je do plastikowych worków, ale na szczęście pozwala nam je zostawić.
Takie sortownie odpadów są w każdej miejscowości, nie śledziłem dokładnie obiegu odpadów , ale wygląda na to , że jest to dobrze zorganizowane, wszędzie jest bardzo czysto.
parrita-costa-ricaJedziemy jeszcze kawałek i uprzejmy kierowca wysadza nas w centrum. W jednym miejscu jest przystanek autobusowy, taksówki , jadłodajnie i sklepy.
sodaNajpierw idziemy jednak do banku, bankomat przyjmuje kartę ( co nie jest oczywiste) i upojeni żywą gotówką udajemy się w poszukiwanie jedzenia.

soda1Na tyłach  dworca autobusowego znajdujemy małą sodę , trzy dania na krzyż , ale smacznie i tanio.fish-menuWidząc kasę autobusową przychodzi mi do głowy, żeby od razu kupić bilety do Golfito, następnego etapu naszej podróży. Będziemy wyjeżdżać dopiero za dwa dni , ale czy wiadomo kiedy znów będziemy w miasteczku ?
bus-schedule-parritaPo krótkiej dyskusji , z użyciem materiałów piśmiennych oraz smartfonów pani drukuje nam bilety, tym razem transport kosztuje nas tylko kilkanaście dolarów.
Kolej na uzupełnienie zapasów, to też trudna sprawa , wokół nas nie ma żadnych sklepików, musimy się zaopatrzyć kompleksowo na kilka dni.  Zrobiło się sporo towaru, bierzemy taksówkę. Po krótkich negocjacjach uzgadniamy cenę i z wesołym kierowcą ucinamy sobie pogawędkę o futbolu. On co prawda poza hiszpańskim nie zna żadnego języka ni w ząb, a i z hiszpańskim zapoznaję się bardzo powoli , więc po uzgodnieniu kraju naszego pochodzenia rozmawiamy chwilę o meczu Realu z naszą Legią, wynik co prawda nie był korzystny, ale pan wydaje się poruszony faktem , że ktoś wbija Realowi cztery bramki. Pan  chwali reprezentację Polski, ja odwzajemniam się nadzieją na dobry wynik dzisiejszego meczu Kostaryki ze Stanami Zjednoczonymi, co pana wprowadza w ekstazę. Dojeżdżaliśmy w upojnym nastroju , skandując ” mañana – fiesta !!!” , co miało znaczyć , że będziemy po zwycięstwie świętować do rana. Wyładowujemy się z taksówki, kierowca odjeżdża ,ale jeszcze zawraca i przez okienko wręcza Dorocie wizytówką i proporczyk z kostarykańską flagą , abyśmy byli dobrze wyposażeni , oglądając mecz.

pacific-ocean-parritaPokój jest już przygotowany , mamy lepszy humor, więc i nasze lokum nam się podoba. Co ma się zresztą nie podobać – ma olbrzymi taras z widokiem na burzliwy Pacyfik, widoczny przez szereg nadmorskich palm a i wyposażeniu nie można nic zarzucić.I co istotne – jest całkiem duży telewizor.
Idziemy teraz sobie już wyluzowani na plażę, jest szeroka, ale popołudniowy przypływ zabiera kilkaset metrów i fale uderzają tuż przy hotelu. Rano znów , aby dotknąć wody trzeba iść w kierunku morza ładny kawałek.Pacyfik nie jest przyjazny ,można wchodzić tylko do kolan , w głębszej wodzie nurt zwala z nóg i powracająca fala wciąga wgłąb.
Nie ma żartów.
score-1O 19 przypadkowo włączam tv , mecz już trwa , Kostaryka przegrywa, poziom beznadziejny. Jestem bardzo rozczarowany. Ale o 20 niespodzianka – przygotowania do meczu w pełni.
Mam wrażenie , że to co oglądałem to były drużyny młodzieżowe, prawdziwa fiest zaczyna się teraz. Sprawozdawcy podekscytowani , trudno się dziwić , porównując Kostarykę z USA to jak mrówka i słoń. Dorota czyta , ja oglądam . Każda bramka to okazja do świętowania , a że Kostaryka wygrywa 4:0 to rano głowa jest ciężka . Ale i satysfakcja – cieszę się radością gospodarzy , zawsze to jest przyjemnie popatrzeć, jak Dawid pokonuje Goliata.score-2

13 myśli na temat “Kostaryka 2016 # 13 Parrita , czyli mały bije Jankesów

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.