/fot.Justynka S. /
Skoro informacje , że Wielki Mur to jedyna budowla na świecie , która jest widziana z kosmosu zostały dawno zdementowane to nie oczekiwaliśmy od niego cudów, choć trzeba przyznać , że nie można sobie wyobrazić wizyty w Pekinie bez niego. Długość Muru wylicza się na prawie 9 000 km ( odległość z Gibraltaru do Moskwy to 5 000 km…) , ale wlicza się w to także bariery naturalne jak pasma górskie czy rzeki, w wielu miejsca Mur się dubluje i rozdziela na kilka odnóg stąd wyliczenie prawdziwej jego długości nie może być precyzyjne. Ale i tak jest imponujący.
/źr.Wikipedia/
W pobliżu stolicy są dwa miejsca w restaurowanej części Muru ,szczególnie ukochane przez turystów – to Badaling i Mutianyu.To pierwsze jest popularniejsze bo bliższe , spodziewamy się tłumu odwiedzających więc jako punkt docelowy wybieramy ten drugi.
Spod hotelu w centrum miasta jedziemy ponad dwie godziny w rzadko luźniejszym szyku na peryferie , potem jeszcze godzinkę podmiejską szosą i oto jesteśmy na miejscu. Wyjechaliśmy wcześnie rano , teraz przed południem jest prawie pusto , do czego w Chinach nie jesteśmy przyzwyczajeni.Często , zwłaszcza w święta , bywa naprawdę tłoczno
Kupujemy bilety na kolejkę,są dość drogie ale nie uśmiecha nam się perspektywa wspinaczki kilkaset metrów w górę ( choć za friko ), robi się coraz cieplej.Mamy jeszcze godzinkę czasu do wyjazdu na górę więc kręcimy się wśród kramów na dole.
Przychodzi mi do głowy , że chyba wszystkie dolne stacje kolejek górskich na całym świecie wyglądają podobnie – mnóstwo kramów z pamiątkami , stoiska z t-shirtami i żarciem , kilku rzemieślników montuje figurki do malutkich buteleczek, inni wyszywają czy malują na szkle i płótnie.Brakuje tylko misia i byłyby Krupówki …
Wagoniki zabierające nas na górę są teoretycznie dwuosobowe , ale do osobników słusznej budowy trudno się dosiąść .Obsługa nie robi problemów gdy preferujemy jazdę solo.W czasie drogi na górę można się porozglądać po okolicy, ale najciekawsze widoki rozpościerają się dokładnie za nami a wyginanie się na malutkim krzesełku nie jest zbyt wygodne. Na górze upał daje się już we znaki, przed słońcem można skryć się tylko w wieżach sygnałowych.
Kiedyś z nich obserwowano wroga , sygnalizowano niebezpieczeństwo biciem w bębny , później wprowadzono sygnały dymne i świetlne. Mur jest nierówny na całej długości, budowano go przecież częściami od VII wieku p.n.e , ale przyjmuje się , że średnio ma wysokość 10 m , a szerokość 5m , co pozwalało na przemieszczenie się szeregu 10 wojowników pieszych bądź 5 konnych.
Jeśli pogoda pozwala ( nam pozwoliła) to spacer jest całkiem przyjemny , mur wije się wśród wzgórz, czasem wspina się dość stromo ale widoki po obu stronach są bardzo klimatyczne.Mimo dokładnej rekonstrukcji daje się odczuć ducha minionych epok .O ile nie planujemy tej wycieczki na dzień wolny od pracy, bo wtedy ciśniemy się w tłumie Chińczyków , którzy w dodatku pokazują nas palcami i komentują w swoim języku szczegóły naszej anatomii.
Unikajcie wolnych dni w Chinach !
Kiedy nadchodzi pora na ewakuację z murów mamy do wyboru trzy drogi – tą samą , którą się tu dostaliśmy czyli wyciągiem , spacerek w dół lub zjazd bobslejami ( „toboggan”). Wybieramy tą ostatnią opcję, choć panie z lekka protestują.
Po kolei pakujemy się do metalowych misek , dla większych osobników obsługa wyszukuje modele XXL, choć nie jest to łatwe, Chińczycy nie potrzebują większych rozmiarów. Miska w metalowej rynnie mocno hałasuje ale i rozpędza się całkiem przyjemnie i mogłoby być hardkorowo ,ale funkcjonariusze ukryci co kilka metrów w krzakach dają znaki , aby hamować. Rynna wije się wśród drzew, zjeżdżamy sznurem co kilka metrów, chciałoby się poszaleć , ale wystarczy jeden osobnik, hmm… ostrożny i całą przyjemność biorą diabli. Na pociechę dostajemy aprobujące uśmiechy od obsługi.
Moja opinia ? Mimo , że to rekonstrukcja a na oryginał to warto , zdecydowanie warto, ciągnący się po horyzont mur zdumiewa swoim ogromem. Polecam !
A teraz już czas na przekąskę….smacznego !
Bardzo ciekawa relacja z wizyty na Murze! Także wybraliśmy Mutianyu i to jest chyba miejsce warte polecenia. Rok później byliśmy w Badaling i tam jest już dużo bardziej tłoczno.
Irytujące są jednak te napisy markerem w wieżyczkach…
Czy udało się Wam dojść do końca i zobaczyć, jak wygląda mur, który nie załapał się na rekonstrukcję?
PolubieniePolubienie
Dzięki za komentarz! Nie byłem w Badaling , dlatego , że słyszałem , że tam to dopiero jest tłok .Po Murze chodziliśmy tylko kilometr-dwa w każdą stronę i było ok, grafitti nie zauważyłem,A te nieodnowione miejsca mogą wyglądać pewnie tak http://www.greatwallchina.info/news/070829.htm . Pozdrawiam !
PolubieniePolubienie
Dzięki za odpowiedź!
PolubieniePolubienie